czwartek, 29 września 2011

Stosik urodzinowy :)

 Tak, dziś przyjmuję życzenia :) Kolejny rok za mną, zmarszczek jeszcze nie mam, więc nie napiszę, że kolejne mi przybyły... :) Siwe włosy też mi jeszcze nie grożą (choć mój złośliwy Mąż uważa inaczej);) A mimo to ten rok, mój 24, niósł ze sobą przeogromne życiowe doświadczenie, które ma teraz siedem miesięcy, uśmiecha się przecudownie, gryzie bezlitośnie swymi czterema ząbkami, obudziło nas dziś o 4 rano i jest dla mnie Wszystkim. Mojego Natanka. Pamiętacie, jak w lutym pokazywałam Wam moje Maleństwo? Teraz tak mi pięknie urósł i jest dumą mamusi (mimo, że niezły z niego Urwis:)):
   Dziś moje Chłopaki dali mi taki cudny, przepiękny bukiet róż (pomijając fakt, że Natanek wolałby się nim zająć, niż dać mamie;)). Uwielbiam takie ciemnoczerwone róże, cudne są:) Dziękuję Kochanie :*
 
1) Cukiereczki - Mian Mian -to prezent urodzinowy od Kochanego Bujaczka:) Bardzo to miłe, tym bardziej, że świetnie trafiłaś w mój gust. Wiesz, co lubię:) Dziękuję, dziękuję, dziękuję:)
2) Siostro, siostro - Oksana Zabużko - również z serii z miotłą, opis na okładce obiecuje rozprawę na temat kobiecości, w której odnajdziemy elementy wielu mitów, wzorców kultury i motywów wędrownych. Mam nadzieję, że się nie zawiodę...
3) Zwykły człowiek - Paul Rusesabagina - znów tematyka rwandyjska, której na moim blogu dość dużo. Na podstawie tej książki nakręcony został godny polecenia film Hotel Rwanda, to historia jednego z Hutu, który nie uległ panującemu szałowi śmierci, zamiast tego pomagał skazanym na eksterminację Tutsim w czasie masakry w Rwandzie.
4) Sztuka wskrzeszania - Hernan Rivera Letelier - do recenzji od MUZY - specyficzna rzecz, rodzaj apokryfu, kronika urojeń chilijczyka, który uważał się za mesjasza. Garść absurdu i szczypta groteski... to lubię.
5) Hotel słodko-gorzkich wspomnień - Jamie Ford - do recenzji od Świata Książki 
6) Białe słonie, czyli niezwyczajna podróż zwyczajnych ludzi. Tajlandia, Birma - Jerzy Opoka -do recenzji od LubimyCzytać.pl i Świata Książki - literatura podróżnicza mnie fascynuje, dzięki niej można przenieść się do egzotycznych miejsc na świecie i zobaczyć na fotografiach bądź poczytać o tym, czego być może nigdy nie uda nam się zobaczyć na własne oczy. A zdjęcia przepiękne, jestem pod wrażeniem.
7) Aniołowie zniszczenia - Keith Donohue - również do recenzji od LubimyCzytać.pl - kiedyś chorowałam wręcz na "Skradzione dziecko" tego autora, nie dane mi jednak było go przeczytać. Kiedy więc tylko zobaczyłam tę książkę pomyślałam, że to doskonała okazja do zapoznania się ze stylem i możliwościami literackimi Donohue.
   Jeszcze raz serdecznie dziękuję za prezent Bujaczkowi mojemu Kochanemu:) Kartka jest prześliczna, a liścik (tak, jakoś się doczytałam) rozbawił mnie do łez. I tysiąc lat z Tobą wytrzymam:) Cmok, cmok, cmok:)
   A teraz książeczki mojego Malucha, które póki co recenzuję sama, ale kiedy mój Skarb podrośnie wiele ciekawych i mądrych rzeczy z nich wspólnie wyczytamy:) Mam nadzieję, że uda mi się choć trochę zarazić go miłością do literatury:) Choć odrobinkę:)
8) Oceany i morza
9) Niezwykłe zwierzęta
10) Przyroda była pierwsza
11) Zwierzęta morskie
12) Zwierzęta świata- wszystkie powyższe książeczki otrzymaliśmy do recenzji od MUZY:) Nie wiem, kto miał większą radochę z ich oglądania - my czy Natuś - bo on, nie dając rady ich zjeść porzucił je na lepsze czasy, podczas gdy my z mężem z radością otwieraliśmy okienka (ale o tym przy okazji recenzji wkrótce), patrząc, co się pod nimi kryje. Jak dzieci...
13) Gdyby jajko mogło mówić - Renata Piątkowska - od portalu Sztukater.pl - opis polskich obyczajów i świąt w formie przystępnej dla dzieci. Świetna lekcja tradycji i polskiej kultury. 
   No i jeszcze do swoich stosików z wielką ciekawością dokładam 4 ebooki wygrzebane na stronie RW2010. Mam nadzieję wkrótce się z nimi zapoznać, choć z reguły nie czytam prozy polskiej (choć może to błąd i staram się to zmienić, niech więc to będzie pierwszy ku temu krok). Oto co zwróciło moją uwagę i mnie zainteresowało: 
   "Umrzeć w deszczu" - Aleksander Sowa - z nadzieją, że zostaną zatarte złe wspomnienia wywołane czytaną przeze mnie wcześniej książką autora pt. "Gorzka miłość". Poza tym o tym utworze czytałam sporo dobrego i pozytywnego w sieci i ciekawa jestem czy mnie pan Sowa tu do siebie przekona. Okładka obiecuje dość dużo...


   "Trzy" - Piter Murphy - blog Piotra czytuję dość często (może nie zawsze komentuję, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie;) ). Muszę stwierdzić, że okładka coraz bardziej mnie do siebie przekonuję a jeśli rozpatrywać ją na tle innych, które się przewijają na RW2010 powiedziałabym nawet, że jest wybitna. Trzymam kciuki za dalszą literacką drogę Piotra, mam nadzieję na wiele miłych wrażeń z lekturą jego debiutanckiej (mam rację?) książki.





   "Ogród" - Paweł Marek Bronicki - oczywiście skusiła mnie okładka, już tak mam, że oceniam książkę po okładce, nic nie poradzę... Fantastyka inspirowana wielkimi twórcami gatunku stworzona w roku moich narodzin, czyli 24 lata temu... Motyw drugiej strony rzeczywistości... Ciekawa jestem co się kryje za takim przedsięwzięciem.






  "Pierwsza z Rodu. Znajda" - Joanna Łukowska - tutaj sprawę przesądził opis, obiecuję sobie po nim bardzo intrygującą podróż po mroczno-atawistycznej krainie wyobraźni autorki. Choć do miłośników fantastyki zdecydowanie się nie zaliczam, dokonania polskich twórców w tej dziedzinie mnie w jakiś sposób kuszą i skłaniają do poznania. Mam nadzieję, że nie skończy się to poczuciem zmęczenia czy czytania już czytanego... Póki co podchodzę do tej książki dość entuzjastycznie.

czwartek, 22 września 2011

Koszmarne deja vu - "Milczenie" - Jan Costin Wagner

   Kryminałów z reguły nie czytuję, jednak w przypadku książki Wagnera pomysł konstrukcyjny zainteresował mnie do tego stopnia, że po powieść sięgnęłam. I nie żałuję, autor mnie zaskoczył, pod koniec powieści wszystkie moje przypuszczenia okazały się błędne, wszystkie teorie - mylne. Wagner wikła czytelnika i swoich bohaterów w wyrafinowaną grę; tworzy specyficzny nastrój przygnębienia i dekadencji, nie epatuje krwią i mordem, a hipnotyzuje tajemnicą i niedopowiedzeniami. Wyrafinowana proza, warto zwrócić na tę pozycję uwagę.
   Finlandia. W 1974 roku ofiarą mordercy-pedofila pada nastoletnia Pia Lehtinen, w zeznaniach świadków przewijają się obrazy porzuconego na poboczu drogi roweru oraz małego, czerwonego samochodu. Zwłoki dziewczynki zostają znalezione po kilku miesiącach w jeziorze; sprawcy nigdy nie odnaleziono. Trzydzieści trzy lata później koszmar powraca - nieopodal krzyża upamiętniającego Pię leżą rower i torba Sinniki Vehkasalo. Wszelki ślad po dziewczynce zaginął. Sprawą ponownie zajmują się policjanci Kimmo Joentaa i Antsi Ketola, którzy zaangażowani byli również w poprzednie, bezowocne i nurtujące ich przez wszystkie te lata śledztwo. 
   Jego podobieństwo do sprawy sprzed lat jest tak uderzające, iż śledczy wierzą, że kluczem do odkrycia prawdy o przypadku Sinniki, jest wyjaśnienie sprawy Pii. Analogie nie dają również spokoju jednemu z sprawców, żyjącemu teraz w zaciszu domowego ogniska i otoczonemu kochającą go rodziną. Uruchamiają one lawinę wspomnień destrukcyjną dla mężczyzny, przyciągają w miejsce dawnej zbrodni, każą szukać odkupienia, zadośćuczynienia za winy sprzed lat; w końcu jednak doprowadzają do obłędu.
   "Milczenie" to opowieść o winie i karze, to historia z nutką grozy, pełna napięcia i emocji buzujących pod powierzchnią niewypowiedzianego. Narracja prowadzona jest w sposób fragmentaryczny, pozwala na towarzyszenie równolegle wszystkim bohaterom, podglądanie ich poczynań, lustrowanie myśli. Wiele rozgrywa się tutaj w sferze niedopowiedzeń i przemilczeń.  
   "Rozmowy o (...) jej śmierci, o jego dalszym życiu często polegały na milczeniu"*
Czytelnik sprawcę poznaje na właściwie na samym początku, autor podaje mu opis zbrodni jak na dłoni, łącznie z nazwiskami sprawców i okolicznościami. A wiedza ta jedynie potęguje ciekawość i wprowadza jeszcze więcej niejasności, kiedy w toku akcji okazuje się, iż zabójca Pii nie ma z tą ponowną zbrodnią nic wspólnego. Kto więc uprowadził Sinikkę? Dlaczego? Odpowiedź na te pytania będzie z pewnością niemałym zaskoczeniem; dla mnie była...
   Powieść niemieckiego prozaika przenosi nas w nostalgiczne i melancholijne krajobrazy okolicy finlandzkich  Helsinek i Turku. Autor umyślnie chyba tworzy nastrój wspomnień, rozliczeń z przeszłością i piętna śmierci, która chucha bohaterom na kark (jak choćby poprzez ciągłe wspomnienia Joenty o jego zmarłej żonie, które urastają do rangi obsesji niemal). Jest też ziarno szaleństwa, są postaci noszące w sobie mroczne tajemnice, postaci przytłoczone życiem. Jest wyobcowanie, żałoba, szarość a na tle tego wszystkiego tajemniczy czerwony samochód, zwiastun ekspresji, wyrwania z letargu, symbol zbrodni - samochód-wykrzyknik. Do tego świetne zakończenie (może zbyt szczęśliwe pod pewnymi względami, ale z pierwiastkiem zawieszenia, pauzy i śmiechu, chichotu losu, który dla cieszących się pomyślnym zakończeniem może mieć jeszcze złośliwą niespodziankę...
Tekst stanowi recenzję napisaną dla serwisu Czyta(nie)szkodzi.pl
 
*s. 67
Wydawnictwo, miejsce i data wydania: Akcent, Warszawa 2011.
Wydanie: I
Ilość stron: 244.
Przekład: Beata Moryl.
Tytuł orginału: Das Schweigen.
Język orginału: niemiecki.
Data powstania: 2007.
Moja ocena: 5/6

środa, 21 września 2011

W łóżku z Carollem... - "Łóżko" antologia opowiadań

  Łóżko to chyba jedyny mebel codziennego użytku, który ma wspomnienia i tajemnice. Jest świadkiem narodzin, powiernikiem nastoletnich sekretów, świadkiem miłosnych rozczarowań, nocy namiętnych bądź bolesnych i pełnych samotności. W końcu żegna nas swym żałosnym skrzypieniem, gdy odchodzimy z tego świata. Nic więc dziwnego, że w każdej niemal kulturze łóżko stało się synonimem, metaforą, symbolem bądź przenośnią rozmaitych aspektów ludzkiego życia. 
   Taki również  - życiowy, wrący od emocji i szczery - jest zbiór 16 opowiadań wybitnych współczesnych twórców, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Tę swoistą paradę miniformy prozatorskiej otwiera tekstem z pogranicza jawy i snu, o tyleż groteskowym, co eterycznym i subtelnym, Jonathan Carroll. Słowa - tajemnice na prześcieradle, rozdzielające kochanków i nie pozwalające się spleść ich dłoniom, a tym samym pojednać duszom... piękne, magiczne.
Dalej jest Viewegh i jego, a właściwie jego bohaterki olbrzymi nochal, rosnący w tempie wprost proporcjonalnym do wygasania uczucia między małżonkami; jest Anna Janko z perwersyjną miłością, nabuzowaną hormonami młodością i przytłaczającą utratą. Etgar Keret zabiera nas do krainy, w której nasze kłamstwa ożywają i żyją według scenariusza, który piszemy im naszymi kolejnymi wymówkami. Jurij Andruchowycz pokazuje czytelnikowi Paryż, miasto miłości, seksu i zbrodni; Natalia Śniadanko zapoznaje z kobietą, która jest za piękna, za mądra i za bogata, by zdobyć mężczyznę oraz z mężczyzną, który mając dość takich właśnie kobiet postanawia... co? tu odsyłam Was do tekstu ukraińskiej autorki, przeczytajcie sami.
   Marsha Mehran wspomnienia cudownego życia w Iranie, któremu kres położyła rewolucja i emigracja, przyobleka w kształty łoża z różowym baldachimem; Zachar Prilepin natomiast zaskakuje stwierdzeniem, że nigdzie nie spało mu się tak dobrze, jak na czeczeńskim froncie. Oksana Zabużko snuje opowieść o destrukcyjnej sile kobiecej zazdrości na przykładzie dwóch pań Żurawnickich, Tomasz Piątek przy zupie (między literkami unosił się jej zapach, czułam go) demaskuje kondycję narodu i stosunek rządzących do jego problemów. Jan Jakub Kolski opowiada o zepsuciu, zniszczonym życiu i słowach, których wypowiedzenie mogłoby skreślić całe zło, a które nigdy nie zostaną wypowiedziane, bo blokuje je impas wspomnień o miłości nieszczęśliwej. Dan Lungu w sposób fantastyczny i dosłownie kosmiczny wytłumaczy nam rozstanie i porzucenie swego bohatera; Dawid Rosenbaum wkradnie się do wielu mieszkań na całej kuli ziemskiej by sfotografować ich mieszkańców wraz z ich troskami, lękami, wspomnieniami i marzeniami, podczas gdy wskazówki jego zegarka wskazywać będą godzinę 22. Rei Kimura zaczaruje nas mistyczną i orientalną opowieścią o japońskiej miłości zakazanej łamiącej tabu społeczne i obyczajowe; Rina Frank raz jeszcze przypomni, że najlepsze są te marzenia, które się nie spełniają; Johanna Nilson natomiast pokaże jak błahe wspomnienia i ledwie namacalne ślady mogą wskrzesić miłość, nawet wbrew nam samym, o ile pozostała w nas jej iskierka, choćby ukryta głęboko w sercu. 
   16 różnych twórców, 16 opowieści, mnogość odsłon miłości, istny literacki róg obfitości. Perełka. Każde opowiadanie to inny prozatorski świat, każdy twórca stara się nas sobie zjednać, oczarować swoją opowieścią, pokazać się z jak najlepszej strony, zaprezentować swój popisowy numer. Czytelnik jest w tej publikacji rozpieszczany, kokietowany przez autorów, może wybierać, przebierać. Ma w czym.
   "Łóżko" jako takich minusów nie ma; przynajmniej ja się owych nie dopatrzyłam. Trudności może nastręczać "przeskakiwanie" ze stylu w styl, z realiów w zgoła odmienne realia, ale po kilku takich czytelniczych "skokach" staje się to zaletą, ożywia lekturę. Pozycja znakomita na zapoznanie się z poszczególnymi pisarzami - przeczytanie opowiadania pozwala już bowiem wyrobić sobie pogląd na twórczość jego autora, może zasugerować, na kogo warto zwrócić uwagę, a kto nam całkowicie nie odpowiada (ja po lekturze wiem, że zdecydowanie zechcę bliżej poznać Carrolla, Kereta i Rosenbauma). Natomiast w przypadku twórców już znanych sympatycznie jest odnaleźć podczas lektury ich charakterystyczne motywy, sposoby prowadzenia narracji, coś, co w nich lubimy (w moim przypadku przyjemnie było ponownie spotkać Prilepina, Mehran czy Kimurę, tym razem w krótkiej formie). 
   Teksty tworzące antologię to teksty głębokie, zawsze z przekazem, zawsze przemyślnie skonstruowane, za każdym razem posiadające ukrytą gdzieś miedzy linijkami tekstu czy kolejnymi akapitami prawdę o życiu. Znajdziemy w nich bliskie naszym doświadczeniom blaski pierwszej miłości, łzy utraty, bóle rozstań. Znajdziemy to wszystko co znamy już niejako z autopsji, choć może osadzone w realiach fantastycznych czy w rzeczywistości Japonii sprzed kilku wieków. Miłość jest przecież uniwersalna i ponadczasowa... 
Tekst stanowi oficjalną recenzję napisaną dla portalu LubimyCzytać.pl
Wydawnictwo, miejsce i data wydania: Bluszcz.
Reszta danych dotyczących książki po jej wydaniu :)
Moja ocena: 5/6

sobota, 17 września 2011

KSIĄŻECZKI NATANKA: "Gdyby jajko mogło mówić" - Renata Piątkowska

   Mój syn ma wprawdzie dopiero siedem miesięcy i jego zdaniem książki służą do gryzienia (tak skończyły się wszelkie próby jego z literaturą obcowania), postanowiłam jednak już go do czytania przyzwyczajać (z różnym skutkiem, bo to baaaardzo żywe dziecko:)), sama jednocześnie mając przy tym okazję do zorientowania się, co rynek książki dziecięcej ma do zaoferowania. 
   Dzięki portalowi Sztukater.pl, miałam prawdziwą przyjemność, raczej póki co sama, niż z Natankiem, przeczytać bardzo przyjemną książkę dotyczącą tradycji i zwyczajów polskich bądź tych, które się w Polsce przyjęły i zadomowiły (mam tu na myśli Walentynki). Narratorami swych opowieści pani Piątkowska czyni dzieci, z którymi mali czytelnicy mogą się identyfikować. Swoich bohaterów otacza ciepłą, rodzinną atmosferą, w której niezwykłą wagę pełni rozmowa pełna treści, która zdaje się zanikać w dzisiejszej rzeczywistości cyfrowej. A szkoda, bo rozmowa to czas na wspomnienia, na przekazywanie tradycji i opowieści o dawnych czasach, to czas bliskości. 
   Mikołajki, Wigilia, Andrzejki, Marzanna, Śmigus-Dyngus, Prima Aprilis, Pisanki, Walentynki, Sylwester i Nowy Rok - sfabularyzowane omówienia takich świątecznych dni z Polskiego kalendarza zawiera książeczka. Opowieści te są pretekstem do przemycenia genezy tych obyczajów i przekazania ich dzieciom w sposób pośredni, poprzez zabawę i przystępnym językiem. Każde święto opracowane jest starannie, porusza wiele aspektów i sprzężonych z nim obrzędów, jak choćby techniki malowania jaj, sposoby wróżenia w Andrzejki czy pomysły na spreparowanie Marzanny. W niektórych momentach sama otwierałam oczy ze zdziwienia, myśląc: "Ciekawe, nie wiedziałam...". Interesujące są zwłaszcza momenty, kiedy o dawnych czasach opowiadają dziadkowie - tu sama zamieniałam się w dziecko, przenosiłam się do czasów, kiedy to mi tak opowiadano i... ach, rozmarzyłam się:) 
   Książeczka Renaty Piątkowskiej oprócz przybliżenia polskiej tradycji propaguje również umacnianie więzów rodzinnych, podkreśla rolę babci i dziadka jako skarbnicy ciekawych opowieści, umiejętności i życiowej mądrości:  
   "Dziadek jest najważniejszy, bo tylko on potrafi wydrapać na jajku nożykiem śliczny wzorek i jakimś cudem skorupka nie pęka. Palce też ma całe i nie musi owijać ich plastrem. Dlatego gdy zbliża się Wielkanoc, lubię siedzieć z dziadkiem przy stole z miską ugotowanych na twardo jaj i malować na nich esy-floresy"*
    "Gdyby jajko mogło mówić" z całą pewnością nie miałoby już nic do dodania, bo autorka tematy ukazała zwięźle, ale wyczerpująco. Książeczka posiada dużą czcionkę ułatwiającą samodzielne czytanie starszym dzieciom. Podział na poszczególne rozdziały umożliwia wracanie do konkretnych opowieści i przypominanie o nich w czasie oczekiwania na dane święto - aktualne tematy powiązane z tym, co przeżywa, mogą lepiej dziecku zapaść w pamięć; jednak lektura całej książki również zdaje się być ciekawym pomysłem na spędzenie wspólnego czasu, dzięki sfabularyzowaniu poszczególnych opowieści, dodaniu do nich przygód małych bohaterów i dużej dozy humoru.
   Całości uroku dodają zabawne i kolorowe obrazki, które zainteresują zwłaszcza młodsze dzieci, które mają jeszcze problem z długotrwałą koncentracją nad słuchaniem czy czytaniem dłuższych partii tekstu. 
   Polecam, bardzo przyjemna i mądra książeczka, wprowadzająca dziecko poprzez zabawę w przestrzeń kultury, wyjaśniająca zasadność celebrowania danych świąt, genezę danego zwyczaju i przekazująca w przystępny sposób dorobek kulturowy.
Książkę otrzymałam do recenzji dzięki uprzejmości wydawnictwa Bis i portalu Sztukater.pl
*s. 56. 
**ilustracje pochodzą z książki i są sporządzonymi przeze mnie fotografiami
Wydawnictwo, miejsce i data wydania: Bis, Warszawa 2011.
Wydanie: I
Ilość stron: 82.
Moja ocena: 4/6
Ilustracje: Artur Nowicki
Przedział wiekowy: 6+

wtorek, 13 września 2011

Stosik :)

   No i lato się skończyło. Ale ja tam lubię jesień, lubię te wszystkie kolory, lubię dni, w których trzeba się otulać mięciutkim szalikiem, wieczory, gdy można skryć się pod kocem z herbatką. I choć mój mały Urwis nie pozwoli mi z pewnością długo cieszyć się świętym spokojem, to z jednak jakaś krótka chwilka z tą herbatką będzie mi dana. A wtedy szybko złapię za książkę:)
1) Mamusiu dlaczego? - David Thomas - lubię książki z tej serii, choć nie jest to łatwa literatura, ale otwiera oczy, uczy wrażliwości, uczula na zło...
2) Prowadzący umarłych - Liao Yiwu - kilkadziesiąt wywiadów z różnymi członkami chińskiego społeczeństwa. Pasjonuje mnie ta orientalna część świata, jej kultura, obyczaje. Do recenzji od wydawnictwa Czarne
3) Gaumardżos! Opowieści z Gruzji - Anna Dziewit-Meller, Marcin Meller - wreszcie mam. A wszystko dzięki pani Bognie, która wyznając zasadę "lepiej późno niż wcale" odpisała mi na maila po dłuuugim milczeniu i wysłała wszystko, co tylko dusza zapragnie. A moja dusza tego pragnęła:) Recenzyjna od Świata Książki
4) Tam, gdzie urodził się Orfeusz - Ałbena Grabowska-Grzyb - również od Świata Książki -  PS - Orfeusz podobno urodził się w Bułgarii i o tym kraju traktuje książka. "Sentymentalna podróż do krainy przodków i miejsc zapamiętanych z dzieciństwa"- głosi nota na okładce... Czy można się temu oprzeć?
5) Jak Matka Boska trafiła na księżyc - Rolf Bauderdick - recenzyjna dla LubimyCzytać.pl, marzyła mi się od dawna. Jeśli ktoś coś porównuje do prozy Marqueza (pod warunkiem, iż nie popełnia w tym porównaniu nadużycia), to wiem, że to mi przypadnie do gustu. Paradoks tkwi w tym, że niczego samego Marqueza nie czytałam;)
6) Burka miłości - Reyes Monforte - do recenzji od LubimyCzytać.pl - powieści mające muzułmańskie tło interesowały mnie od zawsze, ciekawy jest też motyw zderzenia dwóch kultur, do którego dochodzi poprzez zawarcie małżeństwa. Ciekawa jestem tej opartej na faktach powieści.
7) Białe zęby - Zadie Smith - również do recenzji od LubimyCzytać.pl (już mówiłam, tj. pisałam, że jestem tam ze wszech stron rozpieszczana) - o Zadie zrobiło się ostatnio głośno, w "Książkach" poświęcony jej artykuł zatytułowano "Ikona wielokulturowości" - to mnie zaintrygowało do tego stopnia, iż postanowiłam poznać choć ciut tę panią i ta jej książka na dobry mam nadzieję początek znajomości.

wtorek, 6 września 2011

Błękitne niebo nad Afganistanem - "Urodzony w cieniu talibów" - Andrea Busfield

   "Urodzony w cieniu talibów" został Fouad. I istotnie cień ten kładł się na jego życiu już od pierwszych dni okrutnym i przynoszącym bezkresne cierpienie jarzmem. Ojca praktycznie nie pamięta - zginął w bitwie jako bojownik o wolność; wcześniej zmarł, pogryziony przez psa, jeden z jego starszych braci. Drugi natomiast został zakatowany przez talibów, którzy wtargnęli do jego rodzinnego domu, grabiąc i przy okazji porywając siostrę Minę. Fouad został z matką sam. Przez jakiś czas mieszkali kątem u jego ciotki, jednak warunki życia graniczyły tam ze skrajną nędzą, a to rodziło frustrację i wieczne kłótnie. Gdy tylko nadarzyła się okazja przeprowadzili się więc do cudzoziemców - matka pracowała tam jako pomoc domowa. Tak chłopiec poznał Georgie, Jamesa i May.
   Powieść jest efektem trzyletniego pobytu autorki w Kabulu, gdzie była ona redaktorem naczelnym lokalnej gazety finansowanej przez NATO. Afganistan uwiódł Busfield i rozkochał w sobie wielką i głęboką miłością - to się w tej prozie czuje. Czuć zachwyt pięknem afgańskich krajobrazów, błękitem tamtego nieba, czuć głębokie współczucie dla jego obywateli wypływające z wielkiej sympatii, jaką ich obdarzyła. Takie oto, będące potwierdzeniem swych uczuć słowa, wkłada w usta swego dziecięcego bohatera:
  "(...) się przekonałem, że poza sporami polityków, poza zamachowcami samobójcami i ich morderstwami, poza żołnierzami i ich bronią ludzie są dobrzy. Że Afgańczycy są dobrzy."*
Autorka opisując sceny walk, zamachów, przywołując krwawe jatki urządzane przez bezwzględnych talibów ani na chwilę nie zapomina o uświadomieniu czytelnikowi jak bardzo wydarzenia te kontrastują z urokiem tego egzotycznego zakątka świata; jak bezlitośnie burzą jego odwieczny, majestatyczny czar.
    "A Wasz kraj już od samego początku wydawał mi się zachwycający: niesamowita sceneria, te cudowne wezwania do modłów, które budziły mnie codziennie o piątej rano; ludzie, którzy mimo tak ciężkiego życia potrafili zachować ducha. Pewnego dnia pojechałam odwiedzić obóz dla uchodźców, żeby porozmawiać z nimi o nadchodzących wyborach. Ci ludzie byli tak przerażająco biedni, że zbierali nawóz zwierzęcy, żeby mieć czym palić w zimie, a jednak kiedy się pojawiliśmy, natychmiast poczęstowali nas herbatą i jakimiś resztkami chleba, które im zostały, bo byliśmy gośćmi."**
   Busfield wskazuje również na zjawiska, za przyczyną których Afganistan pogrąża się coraz bardziej w biedzie i kryzysie. Wskazuje rozwiązania, możliwości. Zamieszcza w swej powieści krytykę praktyki uprawy maku, który uzależnia chłopów afgańskich prowadząc ich gospodarstwa do ruiny i skazując rodziny na nędzę; proponuje rozwój gospodarki opartej na pozyskiwaniu kaszmiru, co mogłoby przynieść ubogim wieśniakom znaczne dochody. Podkreśla w końcu potrzebę edukacji jako broni przeciwko talibom, którzy swą uzurpatorską politykę motywują rzekomymi naukami płynącymi ze studiów nad Koranem.
  Innowacyjne jest w powieści ukazanie potencjalnego spojrzenia młodego Afgańczyka na cywilizację i kulturę zachodu. Takiego ujęcia tematu jeszcze w powieściach tego typu nie spotkałam. Busfield natomiast wkłada w usta Fouada monologi pełne zdziwienia i niezrozumienia, jakby tak się zastanowić, uzasadnionego. Zachód jawi mu się jako kraina całkowitej rozwiązłości, braku kręgosłupa moralnego i bezdennego ateizmu; że o drastycznym prymacie przywiązania do materializmu nad duchowością już nie wspomnę. Przezabawne, ale pod dozą humoru ukrywające głębokie treści są dociekania Fouada istoty świętowania urodzin Jezusa (Bożego Narodzenia) kiedy widzi upijającego się do nieprzytomności Jamesa czy rozważania nad orientacją seksualną May, dowiedziawszy się, iż planuje poślubienie kobiety    Autorka zamieszcza w swej opowieści liczne opisy rytuałów i obyczajów, które budują nastrój, wzbogacają fabułę, przenoszą nas wprost na kolorową i tonącą w słonecznym blasku, zakurzoną ulicę Kabulu. Bo czy wiedzieliście, że afgańska panna młoda musi udawać smutek w dniu swego wesela, by oddać tym hołd rodzinie, którą opuszcza? Czy słyszeliście jak Afgańczycy obchodzą Święto Ofiar na pamiątkę ofiary Ibrahima w postaci syna? Ja o tym dowiedziałam się dopiero podczas lektury.
   Osobna, a dość rozbudowana i obfita w przykłady i ilustrujące je historię jest kwestia pozycji kobiety w Afganistanie. Że w kulturach muzułmańskich płeć piękna plasuje się na pozycji mocno upodrzędnionej w stosunku do mężczyzn - to fakty powszechnie znane. Ale Busfield serwuje czytelnikom epizod dotyczący kobiety, której policja obyczajowa obcięła palce, bo ta pomalowała paznokcie. U Busfield wyznanie miłości, jakie wyszeptał do Georgie roznamiętniony Chaled (Afgańczyk) brzmiało, parafrazując: jesteś miłością mego życia; jeśli mnie porzucisz, to Cię zabiję. Tu ojciec sprzedaje córkę za narkotyki, tu talibowie bezkarnie porywają młode dziewczyny i sprzedają je do pracy jako służące.
   W Afganistanie żyje się ciężko - śmierć panoszy się tam i sprawuje niepodzielną władzę, a w swej służbie ma zamachy, uzależnienia, choroby (jak choćby cholera), nędzę czy ataki talibów. Ale jednak jego piękno i majestat przebija się przez te ponure cegły tworzące mur odgradzający czytelnika od słońca jego świetności. Ludzie jednak są tam odporni na kaprysy losu, który ich nie oszczędza, zdają się być pogodzeni z przeznaczeniem, gotowi przyjmować wszystko bez słowa sprzeciwu bogaci w głębokie życiowe doświadczenie:
"Każde z nas dostało swoją porcję cierpienia. (...) Ostatecznie żyjemy w Afganistanie."***
   "Urodzony w cieniu talibów" to sentymentalny portret tego prastarego i posiadającego wielowiekowe tradycje i przebogatą kulturę państwa. To historia zakazanej miłości angielki do przystojnego afgańskiego łamacza niewieścich serc, to obrazy dzielnic skrajnej nędzy skontrastowane z przepychem posiadłości bossów mafii, to opowieść o cierpieniu i pochwale życia wypływającej ze świadomości jego ulotności. To Afganistan, który ma duszę dziecka, doświadczenie wiekowego starca i radość życia właściwą nieposkromionej młodości.
Tekst stanowi oficjalną recenzję napisaną dla serwisu LubimyCzytać.pl
*s. 265. 
**s. 167. 
***s. 59.
Wydawnictwo, miejsce i data wydania: Albatros, Warszawa 2011.
Wydanie: I
Ilość stron: 368.
Przekład:  Zofia Uhrynowska-Hanasz.
Tytuł orginału: Born under a million shadows.
Język orginału: angielski.
Data powstania: 2009.
Moja ocena: 4/6
________________________________________________
Andrea Busfield - urodziła się w Wielkiej Brytanii. Z zawodu jest dziennikarką; przez 15 lat pracowała dla "The Sun" i "News of the World". Jako reporter po raz pierwszy odwiedziła Afganistan w 2001 roku. W latach 2005-2008 była redaktorem naczelnym ukazującej się w Kabulu gazety finansowanej przez NATO. Po wyjeździe z Afganistanu pisarka mieszkała przez kilkanaście miesięcy na Cyprze, przygotowując drugą powieść, "Aphrodite's War". 
Źródło tekstu - nota na okładce.
Zdjęcie