czwartek, 23 lutego 2012

Płeć przeklęta - "Urodziłam się dziewczynką" - Harris, Welsh, Lette, Guo, Butcher, Phillips, Moggan

Równouprawnienie, feminizm, emancypacja kobiet  - te mentalne zdobycze schyłku XIX wieku tak silnie ugruntowały swą pozycję przez cały XX wiek w światopoglądzie cywilizacji zachodnich, iż u progu nowego tysiąclecia są one czymś tak oczywistym. Kobiety są partnerkami mężczyzn, tak samo jak oni funkcjonują we wszystkich sferach życia, mają te same prawa, identyczne możliwości. Dlatego gdy tylko przesuniemy się trochę niżej na mapie Europy a wędrując na Wschód przekroczymy granice Azji możemy zostać ścięci z nóg kontrastem, jaki uderzy nas na tej płaszczyźnie. Tam bycie dziewczynką to ujma, już od samego momentu narodzin kładzie się ona ponurym cieniem na egzystencji owej istoty, będąc dla niej aż po grób źródłem nieustannych poniżeń i cierpień. Tam kobieta jest niczym, płeć żeńska to płeć przeklęta. 
   "Urodziłam się dziewczynką" to publikacja wyjątkowa. Powstała ażeby bić na alarm i drażnić obojętne uszy Zachodu. Siedmiu pisarzy z ramienia Random House'u wyruszyło na prośbę zarządu brytyjskiej organizacji Plan zajmującej się pomocą kobietom w różne zakątki świata, by na własne oczy zobaczyć ból i niedolę żyjących tam kobiet, a następnie swe odczucia przelać na papier i w ten sposób ukazać prawdę o ich okrutnym losie światu.  
   Togo, Dominikana, Ghana, Sierra Leone, Kambodża, Brazylia - gdy myślę o tych krajach kojarzą mi się one nierozerwalnie z dziewiczym pięknem wybujałej przyrody, z feerią barw egzotycznych kwiatów i urzekającymi zachodami słońca. Istny raj na ziemi. Jednak dla mieszkających tam kobiet tak właśnie wygląda przedsionek piekła. Poniżane, bite, traktowane przedmiotowo, zdane same na siebie z gromadką dzieci na głowie. Mieszkające w opłakanych warunkach lub po prostu na bruku. Gwałcone, sprzedawane... zapomniane. Zapomniane lub celowo spychane w odmęty zapomnienia przez obojętny świat niczym żrący wyrzut sumienia. Bo co poradzić na kulturę, na patriarchalne modele rodziny? Co poradzić na zakorzenione poglądy o niższości płci żeńskiej? Jak przeciwstawić się zabobonom, wierzeniom, utartym obyczajom spychającym kobiety na margines człowieczeństwa? 
   Te i wiele innych pytań pobrzmiewa cichym, acz nurtującym echem w prozie siedmiu autorów, którzy poznali mieszkające tam dziewczęta osobiście.
    "Chciałabym opowiedzieć historię dziewczyny. Jednak wszystkie dziewczęta, które poznałam (...) opowiedziały mi tę samą smutną historię. Historię dziecięcej prostytucji, ciąży nastolatek, wirusa HIV, braku antykoncepcji, historię nielegalnych aborcji przeprowadzanych w podejrzanych spelunkach. Mówiły o turystyce seksualnej, samotnych matkach, mężczyznach macho, nieodpowiedzialnych, nieobecnych ojcach i o przemocy w rodzinie"*
 - pisze Kathy Lette, a słowa te bardzo wiernie i obrazowo oddają sytuację kobiet w rzeczonych zakątkach świata. To nie przypadek jednostkowy, to nie cierpienie danej grupy społecznej... to zawodzenie całej kobiecości, wszystkich istot żywych, które przeklęty chromosom Y skazał na ich los. Skazał je na bycie samotnymi matkami od pokoleń, na wczesne zachodzenie w ciąże z nieodpowiedzialnym, małoletnim i najczęściej uzależnionym od różnych używek lekkoduchem, który do tego jest ich sutenerem, jak było to w przypadku Teresy. Jej babka w wieku 16 lat miała już troje dzieci; jej matka w wieku 10 była prostytutką. 
   Ich problem to kultura macho, beztrosko rozsiewających swe nasienie gdzie popadnie, a najczęściej wprost do brzucha kobiet, których sens istnienia sprowadza się właściwie tylko do tego. Ich problem to dojmująca bieda każąca wierzyć w największe brednie i łapać się ich, jak ostatniej deski ratunku przed śmiercią głodową, jak było w przypadku matki Aido, która sprzedała handlarzom żywym towarem swych synów za równowartość roweru i masę czczych obietnic. Są ofiarami turystyki pedofilskiej, która rozwinęła żagle na ogromnej fali świata, w którym wszystko jest na sprzedaż; ich kat to zwyczaj podążania utartymi ścieżkami, życia w obrany przez lata sposób i brak energii oraz ochoty, by cokolwiek zmienić, by przełamać ten destrukcyjny impas, jak było to w przypadku matki Eleny Rosy i Renaty z Dominikany. Zrezygnowała ona z lepszego życia dla swych córek, bo świat, który ułożył pod jej stopami mąż nie przystawał do jej modelu życia. Ich problem to w końcu tradycje i absurdalne obyczaje, będące narzędziem do manipulowania masami, jak przydarzyło się to Bendu z Sierra Leone i wielu jej poprzedniczkom, gdyż, jak pisze Tim Butcher:
 "Oczekiwano, że dziewczęta w tym kraju bezwolnie poddadzą się przemocy i pozwolą, aby amputowano im nie tylko wrażliwą część ciała, ale poczucie kontroli nad własnym losem. A wszystko dlatego, że przeszły przez to kiedyś ich matki i babki"**
   Lirycznie, wiernie, fikcyjnie czy w reportażowej konwencji - wszystko jedno, byle skutecznie zasygnalizować światu rozmiar tego palącego problemu. Byle jak najdokładniej i najplastyczniej wyrazić ogrom tragedii tych kobiet. By czytelnik poczuł na własnej skórze ich lęki, troski,  egzystencjalną gehennę. Nie wiem, czy oprócz wzruszenia lub zniesmaczenia po lekturze publikacja przyniesie swym bohaterkom wymierne korzyści ze strony czytelników. Tym bardziej cieszy mnie inicjatywa przekazania części dochodu ze sprzedaży książki Planowi, który zajmuje się obroną praw dziecka. Może będzie to taka malutka cegiełka do poprawy ich sytuacji. A zbiorek naprawdę warto poznać. W jego bohaterkach kipi niedające się zdeptać życie, rosnące mimo podlewania go wodą toksycznych przeżyć.
Tekst stanowi oficjalną recenzję napisaną dla serwisu LubimyCzytać.pl
*s.61
**s. 40
Wydawnictwo, miejsce i data wydania: Świat Książki, Warszawa 2011.
Wydanie: I.
Ilość stron: 175.
Przekład: Beata Turska.
Tytuł orginału: Because I am a girl.
Język orginału: angielski.
Data powstania: 2010-2011.
Moja ocena: 4/6