piątek, 31 grudnia 2010

Podsumowanie grudnia 2010

Przeczytane ksiażki: 3 (bardzo malutko, chociaż w sumie przeczytałam 5, ale z dwoma recenzjami nie wyrobiłam się, więc będą w styczniu)
Ilość przeczytanych stron: 725
Odkrycie miesiąca: Archipelag (pismo o książkach); wiedziałam, że jest, ale, wstyd przyznać, dziś pierwszy raz je przejrzałam i zastanawiam się dlaczego dopiero teraz...
Rozczarowanie miesiąca: nie było
Najlepsza w tym miesiącu: "Zupa z granatów" Marsha Mehran
Przyznane oceny:
6 - 0
5 - 2
4 - 0
3 - 1
2 - 0
1 - 0
Wyzwania, w których uczestniczę:
- Rosja w literaturze: 0
- nagroda Nobla: 0
- Pulitzer (wspólnie z Zaczytaną):0
- znalezione pod choinką: 1
Wycieczki literackie:  Irlandia/Iran ("Zupa z granatów"),  Wielka Brytania ("Tatusiu proszę, nie"), Norwegia "W zwierciadle, niejasno...")
Serie wydawnicze: pisane przez życie, z miotłą
Nagrody literackie: brak

 Co poza tym? Udało mi się nawiązać współpracę z wydawnictwem ZNAK, czym zresztą już nie omieszkałam się pochwalić. Książki miałyby być wysłane po 9 stycznia - czekam nieciepliwie, mając nadzieję, iż będzie to owocna i satysfakcjonująca współpraca. Zamierzam dalej dokładać starań, by nawiązać współpracę też z innymi interesującymi mnie wydawnictwami.
   Postanowiłam również zapoczątkować nową świecką blogową tradycję - Sabat książkownic. Co czwartek po 19.00 zamierzam zapraszać Was do rozmowy na pewien konkretny temat. Mam nadzieję, że zjawicie się i wypowiecie swą cenną opinię. Zapraszam serdecznie, będzie mi miło:) Tematem sabatu w tym tygodniu jest Wasza najlepsza książka w minionym roku.  
   Ruszyło nowe wyzwanie Od zmierzchu do świtu, które polega na czytaniu pozycji związanych z nocą czy poprzez ujęcie tego słowa, tudzież wszelkich jego pochodnych, w tytule, jak również tych, których akcja rozgrywa się nocą właśnie. Nawybierałam sobie książek, że hoho. I nawet jeśli, jak zapewne się stanie, nie zrealizuję planu w stu procentach, to napewno i tak bardzo się wzbogacę o nowe wrażenia, znakomitych autorów a napewno miło spędzony czas:). 
   Mam również zamiar reaktywować swoje MOTYWA(K)CJE, w które z większym czy mniejszym powodzeniem bawiłam się na swoim poprzednim blogu. O co chodzi? Zauważyłam, że zdarza mi się gromadzić książki posiadające np. słowo "anioł" w tytule. I tu pojawił się mój pomysł czytania co miesiąc przynajmniej trzech książek w jakiś sposób ze sobą powiązanych. Nie wiem jeszcze co będzie motywem stycznia. Muszę dokonać remamentu na półce; ale dzięki takiej zabawie każdy miesiąc będzie inny, orginalny i niepowtarzalny, w końcu mogą to być przecież nawet książki o czerwonych okładach;) Jeśli ktoś ma ochotę bawić się ze mną - zapraszam:)

   A teraz trochę prywaty. I zapobiegawczego pewnych kwestii powyjaśniania. Jeśli z dnia na dzień zniknę w niewyjaśnionych okolicznościach z naszego wirtualnego książkowego świata, będzie to oznaczać, iż mała istotka, która dotąd przez 9 miesięcy zamieszkiwała mój brzuszek postanowiła się już z niego wyprowadzić na nasz cudowny, choć nie zawsze bajkowy świat. Wprawdzie mój synuś ma urodzić się dopiero 26 stycznia, ale wiadomo jak to jest z maluchami, one nie znają się na kalendarzu;) Ze swojej strony mogę zapewnić Was, iż dołożyłam wszelkich starań, by nasza społeczność książkoholików powiększyła się o kolejnego członka:) Wszak mój berbeć niejednokrotnie "skopywał" uwierające go książki, które jego mama kładła sobie na brzuszku do czytania:) Chyba najbardziej podobała mu się "Ulica tysiąca kwiatów" bo z nią toczył najbardziej zacięte boje;)
Kochani, w tym Nowym 2011 roku życzę Wam spełnienia wszelkich marzeń. Niech to będzie ten rok, na który zawsze się czeka z podjęciem ważnej decyzji, niech zawsze będzie dziś, a już nigdy jutro; życze udanych pierwszych kroków i pomyślnych ostatnich. I nieustającej książkowej pasji. Wielu odkryć i oczarowań. Wszystkiego naj naj naj!!!