sobota, 18 czerwca 2011

"(...) krzyże na grobach, skrzynek na listy nie mają"* - "Zła miłość" - Aleksander Sowa

   Zaintrygowała mnie okładka tej książki, sprowokował chwytliwy tytuł. Dużo sobie po niej obiecywałam ale muszę przyznać, zawiodłam się. Nie jest moją intencją nikogo sponiewierać, ale moim zdaniem ta książka w obecnej formie nie powinna ukazać się w druku. Pomysł był świetny, ale należało go dopracować, przysiąść na nim, poubierać treści w słowa, po przymierzać kilka konstrukcji fabularnych... A tak wyszła taka nieboga z porażająco dobrym zakończeniem, które drastycznie odstaje od całości. Słowem książka jeszcze nie dopracowana, a już przekombinowana. 
   Bohaterką utworu jest sześcioletnia Ania, która pragnie zostać pisarką i opowiada tacie swój dziwny sen. Pojawił się w nim tajemniczy chłopiec, który zabierał dziewczynkę w różne dziwne miejsca i opowiadał o niezrozumiałych dla niej rzeczach i pojęciach. Odwiedzają dom pijaka, uciekają z pożaru, bujają w chmurach czy błądzą po górskich szlakach towarzysząc młodej parze. Podsłuchują rozmowy prowokujące do rozważania wartości i sensu życia, filozofują i snują dysputy na egzystencjalne tematy.
   "Zła miłość" jest moim zdaniem przeładowana banałami i pustymi frazesami ;utrzymana w tonacji natrętnego wzorowania się na "Małym Księciu" Exupery'ego, a oparta na konstrukcji rodem z "Opowieści wigilijnej" Dickensa. Chwali się znajomość klasyków, umiejętność korzystania z ich dorobku, ale czasem łopatologiczne nawiązania i toporne próby przekazania ich myśli innymi słowami nużą czytelnika. Momentami miałam wrażenie, iż autor wątpi w inteligencje czytelnika i dlatego wszystkie zawiłości natychmiast podsuwa mu gotowe na tacy. A niekiedy wieloznaczność i wolność interpretacyjna książce służy. 
   Ogromne baty należą się za wydanie - jeśli książka pozostawia jeszcze jakieś nadzieje, to wydawca utopił je w morzu błędów, literówek i pomyłek, tak że momentami czytanie jest wręcz niemożliwe. Szukałam informacji, czy to aby nie egzemplarz recenzyjny przed korektą, ale o zgrozo, nie znalazłam!!! 
   A teraz trochę miodu na tą powyższą beczkę dziegciu. Zakończenie było świetne. Dla tych kilku ostatnich stronic książkę warto było przeczytać. Poetyckie, pełne zawieszonych sensów, niewymuszonego liryzmu, no cudne. Aż żal że niewątpliwy talent autora zaginął pod pierzynką niepotrzebnych aspiracji i naśladowań. Autor, w moim odczuciu ma swój styl, a czasem prostota to najlepszy doradca. 
   Za pożyczenie książki dziękuję Bujaczkowi. 
*s. 54
Wydawnictwo, miejsce i rok wydania: Wydawnictwo internetowe e-bookowo, 2011.
Ilość stron: 54.
Moja ocena: 2/6