wtorek, 15 stycznia 2013

"(...) musiał uczyć wilki dzikości, podczas gdy one nauczyły go tyle o byciu człowiekiem"* - "Pół życia" - Jodi Picoult

   Jodi Picoult posiadła tajemnicę okiełznywania życia, ujarzmiania go i przelewania na karty swych powieści. Natomiast wielki talent literacki umożliwił jej ożywianie opisywanych historii, nadawanie im wszelkich znamion rzeczywistości. Życie odbija się w kartach powieści tej pisarki niczym w lustrze, życie w nich kipi. A bohaterem wszystkich jej powieści, kiedy się tak głębiej zastanowić, jesteś Ty. Jodie pisze o Twoich problemach, Twoich dylematach, Twoich rozterkach; zna ból Twoich wspomnień, zna tajemnice, rozumie Ciebie lepiej niż Twoi bliscy, a nieraz niż Ty sam. Bo w centrum powieści tej amerykańskiej autorki zawsze stoi człowiek, którego Jodi zdaje się znać od podszewki. I odwija go z bawełny społecznych konwenansów, burzy wzniesiony wokół niego mur uprzedzeń, odziera go z szat własnych złudzeń. Pozwala mu się wyzwolić, zrozumieć siebie, pozwala poczuć szczęście. I to jest recepta na literacki sukces, którego miarą być może nigdy nie staną się wielkie nagrody czy wyróżnienia, ale podbite serca czytelników. A to o wiele więcej.
   Rodzina. Znowu to ona znalazła się "na tapecie" najnowszej powieści Picoult. Rodzina jakich wiele, a jednocześnie jedyna w swoim rodzaju. Rodzina przez lata się rozpadająca, przed laty podzielona i zmuszona tragicznym wypadkiem do ponownego połączenia się, by stanąć ze
sobą twarzą w twarz, spojrzeć sobie w oczy i zmierzyć się z przeszłością, pogrzebanymi pod tonami przemilczeń demonami i palącymi tajemnicami zepchniętymi w najdalsze zakamarki serca. Taka jest rodzina Warrenów. Żyjący latami w rozdarciu pomiędzy światem ludzi, w którym zdawać by się mogło znalazł się przez pomyłkę i uciekający tam, gdzie czuł się sobą, czyli w dziewicze kanadyjskie lasy wprost do wilczych watah, Luke. Jego porzucona, osamotniona, coraz bardziej oddalająca się od męża, ale wierna i kochająca żona Georgie. Będący wiernym odbiciem ojca, a jednocześnie różniący się od niego tak dalece, jak to tylko możliwe pod względem osobowości syn Edward, dorastający bez ojca, który wolał poświęcić się wilkom niż własnym dzieciom. I w końcu najmłodsza, córka Cara, zapatrzona w ojca jak w przysłowiowy obrazek, podzielająca jego pasję byle tylko być blisko niego. Ich wątłe i kruche relacje, przez lata przetykane kolejnymi kłamstwami, rozłąkami i tajemnicami, osiągają punkt krytyczny w czasie, gdy Edward staje się pełnoletni i postanawia ujawnić przed rodzicami prawdę o swej orientacji. Pokłóciwszy się z ojcem wyjeżdża bez słowa do Tajlandii; zrozpaczona po stracie syna i niemogąca wytrzymać dłużej bycia odtrącaną przez męża na rzecz jego pasji Georgie, rozwodzi się z mężem i zaraz po tym poślubia swego prawnika, rodząc mu bliźnięta. I stojąca w tym całym chaosie na rozstaju dróg Cara, chroniąca się przy ojcu, sącząca jad porzucenia przez brata i liżąca rany zdegradowania przez bliźniaki w hierarchii wartości swej matki. Kiedy Cara z ojcem doznają wypadku samochodowego, drogi tych z pozoru obcych sobie ludzi schodzą się na nowo, by nad łóżkiem Luka, znajdującego się w stanie wegetatywnym, zadecydować o jego dalszym losie, co wymaga jednakże rozprawienia się z przeszłością. 
   Opowieść Jodi kipi od skrajnych emocji i tajemnic. A genialne jest moim zdaniem rozpisanie powieści na głosy, co jest zarazem cechą charakterystyczną twórczości tej autorki. Jednocześnie przydaje to powieści głębi i dramatyzmu, bo raz obrany punkt widzenia i przyznane jednemu z bohaterów racje, podczas czytania fragmentu, w którym swoje pięć minut ma kolejny bohater, zostają całkowicie zburzone i wytrącone nam z ręki. Jak w życiu. Każdy człowiek ma swoją prawdę, a ta obiektywna jest sumą tych prawd - Jodi rozumie tę zasadę funkcjonowania świata i daje temu wyraz. Zadziwia jednocześnie asertywność autorki, jej olbrzymi dystans i obiektywizm: ciężko bowiem nie faworyzować któregokolwiek z bohaterów, ciężko nie trzymać bardziej strony jednej z postaci... Jodi natomiast udaje się to znakomicie. Opisuje, a nie ocenia. Ukrywa się za kurtyną i pozwala, by spektakl trwał. Mistrzyni autentyczności i animacji życia na kartach powieści. 
   Kolejną podziwu godną właściwością twórczości tej autorki, wychwalaną zasłużenie w nieskończonej ilości recenzji jej utworów jest zaangażowanie. Zarówno to jej, z jakim przygotowuje się do każdej kolejnej powieści, jak również samych powieści zaangażowanie społeczne. To pierwsze, to zdecydowanie wyraz szacunku autorki dla czytelnika, bo oto nie sprzedaje mu się bubla udekorowanego rzewną historyjką, a najstaranniej dopracowaną powieść, za co autorka ręczy nazwiskiem. Czytając "Pół życia" nadziwić się nie mogłam wnikliwości z jaką Picoult opisuje świat wilków, jej ogromnej i wszechogarniającej wiedzy na temat ich zwyczajów, stadnych zachowań, filozofii życia. To obezwładniające, jak bardzo przejęła się swoją rolą przybliżenia czytelnikom tego hermetycznego świata autorka. Ogrom jej  pracy mogą nieco zobrazować Podziękowania zamieszczone na końcu powieści. Dziękuje w nich między innymi Shaun'owi Ellis'owi, "prototypowi" literackiego Luka Warren'a, przyrodnikowi, który zgłębiał naturę wilków i z nimi żył. Fragment podczas którego Luk uczy Georgie wycia, autorka zna z własnej autopsji, ją uczył tego Ellis. Na brawa zasługuje też kompozycja powieści, w której nieprzytomny Luk również ma szansę na zabranie głosu i czyni to bardzo wymownie - snując analogie między światem wilków i ludzi, które są znakomitą pointą dla poszczególnych partii fabuły. Również opisy procesu, w czasie którego bohaterowie posługiwali się sporą wiedzą z zakresu neuromedycyny budzą szacunek, jeśli weźmie się pod uwagę, że wyłaniają się spod pióra laika, który wszystkie te arkana zgłębiał na potrzebę powieści. 
   Drugi rodzaj zaangażowania, tego społecznego  to poruszanie trudnej tematyki, będącej przedmiotem wielu kontrowersji. Bardzo mądre to posunięcie, bo skoro czytają ja miliony ludzi na całym świecie, skoro jej książki są pewnego rodzaju autorytetami dla czytelników, dlaczego by nie spróbować za ich pośrednictwem zmienić świata, uwrażliwić ludzi na pewne aspekty egzystencji. W "Pół życia" Picoult stawia czytelnika przed zagadnieniem eutanazji, czy też przerwania sztucznego podtrzymywania przy życiu, oraz, co za tym idzie transplantacji narządów. Problem jest tu naświetlony ze wszech stron, autorka sama stawia najtrudniejsze pytania nasuwające się w dyskusji w tym temacie, a następnie poprzez fabułę i przekonania swych postaci rozważa wszelkie możliwe "za" i "przeciw". Taki temat przewodni, będący tłem dla profesjonalnie opowiedzianej historii bardzo wzbogaca lekturę jej powieści; czytelnik czuje się wprawdzie przepuszczany przez emocjonalno-etyczny magiel, jednak ma szansę na wyrobienie sobie własnej opinii, która może kiedyś w życiu okazać mu się nieocenioną pomocą. 
   Picoult rozlicza się też w swojej powieści z mitem bohatera, jaki wyrósł wokół Luka Warrena  na podstawie jego heroicznych poczynań, czyniąc go osobą publiczną, rozpoznawalną, obdarzaną powszechnym uznaniem i podziwem. Tymczasem zwykła, szara rzeczywistość, znana tylko Georgie oraz dzieciom jest zupełnie odmienna od tej pokazanej okiem reporterskiej kamery. Z ich perspektywy to opowieść o człowieku złamanym, o niewywiązującym się z przysięgi małżeńskiej mężu i stale nieobecnym ojcu. To opowieść o człowieku, którego pasja przerodziła się w przerażającą obsesję unieszczęśliwiającą nie tylko go, ale i rodzinę, którą założył. O człowieku błądzącym i dokonującym stale złych wyborów. 
   Powieść amerykańskiej autorki to przebogata rzecz. Dodatkowo napięcie jest w niej stale podsycane subtelnymi znakami zapytania co do fabuły, które nieziemsko nurtują czytelnika prowokując do doszukiwania się na nie odpowiedzi i projektowania sobie najróżniejszych zakończeń. Wszystkie jednak wypadają blado przy tym, czym uracza nas autorka, a w nagłyc zwrotach akcji w pewnym momencie wprost ciężko się połapać. Jodi jest mistrzynią w wodzeniu czytelnika za nos, nic u niej nie jest pewne aż do samego końca. Jeśli natomiast o zakończeniu mowa, rozdział zatytułowany "Barney" był dla mnie niemałą niespodzianką, otuchą, tchnął nadzieją, nadawał sens wielu podjętym decyzjom i był tak wspaniale metafizyczny... 
   Przewrócenie pierwszej strony każdej powieści Picoult przenosi nas do świata jej opowieści. Rzeczywistość przestaje istnieć, a Ty zamieniasz się na życia z bohaterami czytanej książki; stajesz się każdym po kolei, co wymusza na Tobie zabieg autorki rozpisywania swych powieści na głosy. I wcale nie jest takie oczywiste, że możesz opuścić ten świat w dowolnie wybranym momencie - od książek tej pisarki naprawdę nie sposób się oderwać. A nawet gdy już zamkniesz którąkolwiek z nich, gdy odłożysz ją na półkę, historia dalej toczy się w Twojej wyobraźni; taką siłę ma twórczość Picoult.
*s. 449