piątek, 10 czerwca 2011

"Jak mim udający posąg prawie się nie ruszam, zaraz oddychać przestanę"* - "Stojak" - Artur Wieczyński

   Mówi się, że czasy niewolnictwa już minęły; mówi się, że żyjemy w demokratycznym państwie, że ludzie są sobie równi; mówi się, że panuje sprawiedliwość... No właśnie, tak tylko się mówi. Tymczasem rzeczywistość niekiedy wygląda zupełnie inaczej. Po przeczytaniu tej powieści z pewnością spojrzymy łaskawszym okiem na panów w ciemnym umundurowaniu dobrze nam znanym z wszelkich centrów handlowych, bo choć mówi się, że żadna praca nie hańbi, to jednak tego samego niestety nie da się powiedzieć o pracodawcy. Niektórzy potrafią z człowieka zrobić rzecz, bezwolnego i pozbawionego ludzkiej godności stojaka.
   Powieść Artura Wieczyńskiego to swoista kronika ludzkiego upodlenia pod przykrywką godziwej pracy za uczciwą płacę. Wraz z bohaterem, dwudziestokilkuletnim Patrykiem Boszczakiem wnikamy w struktury jednej z warszawskich agencji ochrony a to, co tam ujrzymy przyprawia o dreszcze. Wyzysk, chamstwo i arogancja przełożonych oraz ciężka harówka to codzienność tzw. agentów ochrony. Ich godność osobista i wszelkie prawa są codziennie nagminnie deptane przez odrażającego szefa Marka Mojsa, który uważając się za "pierwszego po bogu" miesza ludzi z błotem. Sama praca też do przyjemnych i lekkich nie należy - dwudziestoczterogodzinne chodzenie w kółko w polu widzenia kamery bez możliwości chwilowego nawet odpoczynku trudno nazwać przyjemnym. Trudno nazwać przyjemnym konieczność bezskutecznego niejednokrotnie błagania o "plażę", czyli możliwość skorzystania z toalety, bądź o "bufet", czyli czas na posiłek. "Bufet" z reguły trwa 15 minut z czego dziesięć zajmuje dojście i powrót. A wszystko to za ironiczną stawkę 4,50 za godzinę. Choć otrzymanie całej dniówki zdarza się niezwykle rzadko - przeważnie szef każe swoich podwładnych tzw. "działą", czyli odebraniem połowy dniówki. Działę dostać nietrudno - wystarczy na chwilę znaleźć się poza zasięgiem monitoringu. 
"Ten obiekt to takie piekło. Z zewnątrz nowoczesny, ślicznie błyszczący, wysoki budynek, a w środku ból, głód i ludzkie tragedie. "**
   "Odprawa - to brzmi poważnie. Tu wszystko brzmi poważnie, ma tak brzmieć. Wtedy banał nabiera znaczenia. Donos to notatka służbowa, a chore fanaberie psychola to procedura albo regulamin, jak kto woli. My też - agenci, jak w jakimś filmie akcji. Gdyby jeszcze ta cała terminologia przekładała się na pracę i zarobki... A ja jestem zmęczony, głodny, wykoślawiony. I jak zawsze, tak i teraz nie mogę doczekać się końca tego kurewskiego dyżuru."***
   Patryk szczerze swojej pracy nienawidzi. I choć nie stać go na nic oprócz cebuli z chlebem do jedzenia, a z czynszem regularnie się spóźnia, to jednak chodzi do swego kieratu w myśl zasady, iż lepsza taka praca niż żadna. Codziennie roi sobie wizje zemsty na pracodawcy, szczerze pragnie upodlić go tak, jak jest przez niego znieważany, jednocześnie jednak bezustannie wyrzuca sobie brak asertywności i bezdenną uległość. Wie, że zwierzchnicy traktują go tak, jak im na to pozwala; kilkakrotnie nawet podejmuje nieśmiałe próby delikatnego sprzeciwu, nigdy jednak nie starcza mu odwagi, by walczyć o swoje. 
   Oprócz wnikliwej analizy ochroniarskiej doli w powieści znajdziemy również portrety młodych ludzi, dopiero wkraczających w życie, dla których już na wstępie nie jest ono łaskawe. Bracia z którymi bohater dzieli pokój również harują od świtu do nocy bez perspektyw i widoków na przyszłość. Niektórzy jednak radzą sobie z zastaną rzeczywistością poprzez postawę buntu i, mówiąc najkrócej "kładą na wszystko" - mam tu na myśli Duliana. Bardzo barwna to postać - pijaczek, notoryczny kłamca i naciągacz, oszust, który z głodu kradł ze sklepów, chodził z dziewczyną tylko po to by ta go karmiła i zaspakajała erotycznie, od zobowiązań natomiast uciekał. To smutne, ale dobrze znane obrazy z naszego rodzimego podwórka.
   Autor bardzo sugestywnie odmalowuje środowisko ochroniarzy z całą dbałością o właściwy im żargon. Niektórych może razić spora ilość wulgaryzmów, ja jednak uważam, że dodają one powieści autentyczności i znakomicie oddają atmosferę i emocje towarzyszące opisywanym sytuacjom. Zakończenie również zwraca uwagę, ukazuje szarości, ukazuje inne warianty pracy w ochronie, działa na zasadzie pewnego rodzaju katharsis, jednak podkreśla smutny wydźwięk całości. Moim zdaniem "Stojak" to udana powieść o niebanalnej tematyce. Na pewno warta przeczytania.

Książkę otrzymałam do recenzji dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res oraz serwisu Sztukateria
*s. 170
**s. 57-58.
***214-215.
Wydawnictwo, miejsce i rok wydania: Novae Res, Gdynia 2011.
Ilość stron: 299.
Moja ocena: 4/6.