wtorek, 6 września 2011

Błękitne niebo nad Afganistanem - "Urodzony w cieniu talibów" - Andrea Busfield

   "Urodzony w cieniu talibów" został Fouad. I istotnie cień ten kładł się na jego życiu już od pierwszych dni okrutnym i przynoszącym bezkresne cierpienie jarzmem. Ojca praktycznie nie pamięta - zginął w bitwie jako bojownik o wolność; wcześniej zmarł, pogryziony przez psa, jeden z jego starszych braci. Drugi natomiast został zakatowany przez talibów, którzy wtargnęli do jego rodzinnego domu, grabiąc i przy okazji porywając siostrę Minę. Fouad został z matką sam. Przez jakiś czas mieszkali kątem u jego ciotki, jednak warunki życia graniczyły tam ze skrajną nędzą, a to rodziło frustrację i wieczne kłótnie. Gdy tylko nadarzyła się okazja przeprowadzili się więc do cudzoziemców - matka pracowała tam jako pomoc domowa. Tak chłopiec poznał Georgie, Jamesa i May.
   Powieść jest efektem trzyletniego pobytu autorki w Kabulu, gdzie była ona redaktorem naczelnym lokalnej gazety finansowanej przez NATO. Afganistan uwiódł Busfield i rozkochał w sobie wielką i głęboką miłością - to się w tej prozie czuje. Czuć zachwyt pięknem afgańskich krajobrazów, błękitem tamtego nieba, czuć głębokie współczucie dla jego obywateli wypływające z wielkiej sympatii, jaką ich obdarzyła. Takie oto, będące potwierdzeniem swych uczuć słowa, wkłada w usta swego dziecięcego bohatera:
  "(...) się przekonałem, że poza sporami polityków, poza zamachowcami samobójcami i ich morderstwami, poza żołnierzami i ich bronią ludzie są dobrzy. Że Afgańczycy są dobrzy."*
Autorka opisując sceny walk, zamachów, przywołując krwawe jatki urządzane przez bezwzględnych talibów ani na chwilę nie zapomina o uświadomieniu czytelnikowi jak bardzo wydarzenia te kontrastują z urokiem tego egzotycznego zakątka świata; jak bezlitośnie burzą jego odwieczny, majestatyczny czar.
    "A Wasz kraj już od samego początku wydawał mi się zachwycający: niesamowita sceneria, te cudowne wezwania do modłów, które budziły mnie codziennie o piątej rano; ludzie, którzy mimo tak ciężkiego życia potrafili zachować ducha. Pewnego dnia pojechałam odwiedzić obóz dla uchodźców, żeby porozmawiać z nimi o nadchodzących wyborach. Ci ludzie byli tak przerażająco biedni, że zbierali nawóz zwierzęcy, żeby mieć czym palić w zimie, a jednak kiedy się pojawiliśmy, natychmiast poczęstowali nas herbatą i jakimiś resztkami chleba, które im zostały, bo byliśmy gośćmi."**
   Busfield wskazuje również na zjawiska, za przyczyną których Afganistan pogrąża się coraz bardziej w biedzie i kryzysie. Wskazuje rozwiązania, możliwości. Zamieszcza w swej powieści krytykę praktyki uprawy maku, który uzależnia chłopów afgańskich prowadząc ich gospodarstwa do ruiny i skazując rodziny na nędzę; proponuje rozwój gospodarki opartej na pozyskiwaniu kaszmiru, co mogłoby przynieść ubogim wieśniakom znaczne dochody. Podkreśla w końcu potrzebę edukacji jako broni przeciwko talibom, którzy swą uzurpatorską politykę motywują rzekomymi naukami płynącymi ze studiów nad Koranem.
  Innowacyjne jest w powieści ukazanie potencjalnego spojrzenia młodego Afgańczyka na cywilizację i kulturę zachodu. Takiego ujęcia tematu jeszcze w powieściach tego typu nie spotkałam. Busfield natomiast wkłada w usta Fouada monologi pełne zdziwienia i niezrozumienia, jakby tak się zastanowić, uzasadnionego. Zachód jawi mu się jako kraina całkowitej rozwiązłości, braku kręgosłupa moralnego i bezdennego ateizmu; że o drastycznym prymacie przywiązania do materializmu nad duchowością już nie wspomnę. Przezabawne, ale pod dozą humoru ukrywające głębokie treści są dociekania Fouada istoty świętowania urodzin Jezusa (Bożego Narodzenia) kiedy widzi upijającego się do nieprzytomności Jamesa czy rozważania nad orientacją seksualną May, dowiedziawszy się, iż planuje poślubienie kobiety    Autorka zamieszcza w swej opowieści liczne opisy rytuałów i obyczajów, które budują nastrój, wzbogacają fabułę, przenoszą nas wprost na kolorową i tonącą w słonecznym blasku, zakurzoną ulicę Kabulu. Bo czy wiedzieliście, że afgańska panna młoda musi udawać smutek w dniu swego wesela, by oddać tym hołd rodzinie, którą opuszcza? Czy słyszeliście jak Afgańczycy obchodzą Święto Ofiar na pamiątkę ofiary Ibrahima w postaci syna? Ja o tym dowiedziałam się dopiero podczas lektury.
   Osobna, a dość rozbudowana i obfita w przykłady i ilustrujące je historię jest kwestia pozycji kobiety w Afganistanie. Że w kulturach muzułmańskich płeć piękna plasuje się na pozycji mocno upodrzędnionej w stosunku do mężczyzn - to fakty powszechnie znane. Ale Busfield serwuje czytelnikom epizod dotyczący kobiety, której policja obyczajowa obcięła palce, bo ta pomalowała paznokcie. U Busfield wyznanie miłości, jakie wyszeptał do Georgie roznamiętniony Chaled (Afgańczyk) brzmiało, parafrazując: jesteś miłością mego życia; jeśli mnie porzucisz, to Cię zabiję. Tu ojciec sprzedaje córkę za narkotyki, tu talibowie bezkarnie porywają młode dziewczyny i sprzedają je do pracy jako służące.
   W Afganistanie żyje się ciężko - śmierć panoszy się tam i sprawuje niepodzielną władzę, a w swej służbie ma zamachy, uzależnienia, choroby (jak choćby cholera), nędzę czy ataki talibów. Ale jednak jego piękno i majestat przebija się przez te ponure cegły tworzące mur odgradzający czytelnika od słońca jego świetności. Ludzie jednak są tam odporni na kaprysy losu, który ich nie oszczędza, zdają się być pogodzeni z przeznaczeniem, gotowi przyjmować wszystko bez słowa sprzeciwu bogaci w głębokie życiowe doświadczenie:
"Każde z nas dostało swoją porcję cierpienia. (...) Ostatecznie żyjemy w Afganistanie."***
   "Urodzony w cieniu talibów" to sentymentalny portret tego prastarego i posiadającego wielowiekowe tradycje i przebogatą kulturę państwa. To historia zakazanej miłości angielki do przystojnego afgańskiego łamacza niewieścich serc, to obrazy dzielnic skrajnej nędzy skontrastowane z przepychem posiadłości bossów mafii, to opowieść o cierpieniu i pochwale życia wypływającej ze świadomości jego ulotności. To Afganistan, który ma duszę dziecka, doświadczenie wiekowego starca i radość życia właściwą nieposkromionej młodości.
Tekst stanowi oficjalną recenzję napisaną dla serwisu LubimyCzytać.pl
*s. 265. 
**s. 167. 
***s. 59.
Wydawnictwo, miejsce i data wydania: Albatros, Warszawa 2011.
Wydanie: I
Ilość stron: 368.
Przekład:  Zofia Uhrynowska-Hanasz.
Tytuł orginału: Born under a million shadows.
Język orginału: angielski.
Data powstania: 2009.
Moja ocena: 4/6
________________________________________________
Andrea Busfield - urodziła się w Wielkiej Brytanii. Z zawodu jest dziennikarką; przez 15 lat pracowała dla "The Sun" i "News of the World". Jako reporter po raz pierwszy odwiedziła Afganistan w 2001 roku. W latach 2005-2008 była redaktorem naczelnym ukazującej się w Kabulu gazety finansowanej przez NATO. Po wyjeździe z Afganistanu pisarka mieszkała przez kilkanaście miesięcy na Cyprze, przygotowując drugą powieść, "Aphrodite's War". 
Źródło tekstu - nota na okładce.
Zdjęcie