środa, 18 maja 2011

"Niełatwo jest wyżyć z pisania opowiadań"* "Wszystkie boże dzieci tańczą" - Haruki Murakami

"Wszystkie boże dzieci tańczą" to zbiór 6 opowiadań połączonych wspólnym motywem trzęsienia ziemi. Murakami znów pochylił się nad zwykłym człowiekiem i jego zwykłymi problemami, o których opowiedział w sposób niezwykły.   Zbiorek to prawdziwy miszmasz tematyczny i gatunkowy - mamy tam do czynienia z namiastką fantastyki, odnaleźć można również bajkowe wątki, dopatrzyć się onirycznych motywów.
   Bohaterowie są iście Murakami'owscy - to ludzie z przeszłością, smutną raczej, niż szczęśliwą. To typowi outsiderzy z reguły nierozumiani przez bliskich, opuszczeni przez nich, pokieraszowani emocjonalnie, na wpół wypaleni. Wszystkich jednak łączy pragnienie szczęścia i poszukiwanie sensu życia, odpowiedzi na dręczące ich pytania o przeszłość. To ludzie targani surowym wiatrem ich własnego przeznaczenia, który niejednokrotnie nieźle ich wychłostał. Mamy tu porzuconego przez żonę właściwie bez powodu  Komuro ("UFO ląduje w  Kushiro"); Junko, odnajdującą swoje prawdziwe ja w blasku ognia ognisk palonych na plaży wraz z panem Mitake ("Krajobraz z żelazkiem"). Mamy Yoshiy'ego poszukującego ojca, bo dłużej nie może on znieść życia "dziecka bożego", jakie zafundowała mu matka w zadośćuczynieniu za brak ojca ("Wszystkie boże dzieci tańczą"). Poznajemy historię Satsuki, która wiodła tak zgorzkniałe życie, zbudowane na krzywdzie, jakiej doznała w przeszłości, iż ukoić mogły je nie luksusy, na które mogła sobie hojnie pozwalać, ale złapanie we śnie węża, mającego zjeść wypełniający ją kamień ("Tajlandia"). Poznajemy również Katagiri'ego i pana Żabę, którzy walczyli dzielnie z Dżdżownicą, aby ta nie zmiotła z powierzchni ziemi japońskiej metropolii ("Pan Żaba ratuje Tokio"). W końcu przyglądamy się życiu Jumpeja, który był życiowym nieudacznikiem i zupełnie nie liczącym się twórcą, dopóki nie zrozumiał, co się w życiu naprawdę liczy i nie zaczął żyć jego pełnią ("Ciastka z miodem").   
   Murakami mistrzowsko porusza się nawet w oszczędnej formie opowiadania. Nakreśla życiorysy swych postaci, wplata w nie wiele epizodów wzbogacających odbiór, buduje niebanalne metafory, robi pauzy i wielokropki w najbardziej intrygujących momentach akcji. Nie liczy się w tych utworach fabuła, ale raczej emocjonalny świat postaci, ich wspomnienia, myśli  i odczucia. Przestrzeń stworzona jest przez słowa i dlatego kawa może "nie mieć treści, tylko formę". Taka poezja prozy.
   Rzeczą charakterystyczną dla twórczości Japończyka jest też właściwa jego utworom atmosfera. Ciężko określić słowami, co odczuwa się czytając jego dzieła, ale ja przynajmniej zawsze odnoszę wrażenie wewnętrznego niepokoju prozy pióra Murakamiego. W fabularnym powietrzu zawieszone jest jakieś oczekiwanie, cichy i niewypowiedziany lęk, niewiadomego pochodzenia napięcie. Ta atmosfera uzależnia...
   Istotnym tematem podjętym w jednym z opowiadań jest temat twórczości i jej krytyki. Murakami przypisuje jednemu z bohaterów własne poglądy na te bardzo mu bliskie tematy, opisuje akt twórczy, wypowiada poglądy dotyczące wyższości powieści nad opowiadaniami, niemocy tworzenia, krzywdzących słów krytyków i ich wpływu na nastawienie autora do własnej działalności:
   "(...) opowiadanie jako gatunek literacki staje się coraz bardziej przestarzałe, jak biedny suwak logarytmiczny"**
W końcu tak oto podsumowuje styl swojego bohatera pisarza.
   "Posiadał swój własny styl i potrafił zmienić głębokie brzmienie muzyki i delikatne odcienie światła w ogrodach w spoisty, przekonujący tekst."***
Czy Wam to czegoś nie przypomina?
*s. 161. 
**s. 149.
***s. 170.
Wydawnictwo, miejsce i rok wydania: MUZA, Warszawa 2007.
Ilość stron: 181.
Przekład: Anna Zielińska - Elliott
Moja ocena: 4/6
Wyzwanie: Haruki Murakami, literatura japońska