środa, 24 marca 2010

"(...) przez kurwy nie miałem czasu się ożenić"* - "Rzecz o mych smutnych dziwkach" - Gabriel Garcia Marquez

   Nie "dziwkach" a "kurwach", brzmi orginalny tytuł dzieła Marqueza, w Polsce nie opublikowany przez wzgląd na wszędobylską i podcinającą sztuce skrzydła tylko ze względu na osobiste uprzedzenia cenzurę. Nic to - zmiana emocjonalnego nacechowania wulgarnej nazwy rzekomych bohaterek utworu nie wiele książce zaszkodziła, gdyż w rzeczywistości rzecz jest nie o dziwkach, nie o kurwach a o... fenomenie miłości, która nie liczy się z wiekiem.

   Punktem wprawiającym w ruch całą lawinę nietypowych wydarzeń jest równie nietypowy prezent, jakiego zażyczył sobie na swoje 90-te urodziny bohater, a mianowicie... nocy spędzonej z małoletnią dziewicą. W zrealizowaniu planu, który zakrawa na niemałe zboczenie, trąci pedofilią i budzi niesmak bez śladu zażenowania pomaga mu znajoma burdelmama Rosa Cabarcas, która jako osoba znająca fach nie takie rzeczy wszakże widziała. Wynalazła mu ona niespełna 14-letnią dziewuszkę potrzebującą pieniędzy, pracownicę fabryki koszul, przyszywającą guziki. Mimo słonej ceny, jaką przyszło starcowi zapłacić za noc z młódką, nie dochodzi do konsumpcji zlecenia - bohater i zwana przezeń poetycko Delgadiną dziewczynka śpią jedynie razem w jednym łóżku.
Kurwy odegrały w życiu bohatera rolę iście destrukcyjną. A miał z nimi do czynienia już od najmłodszych lat swego życia - jako dwunastolatek poznał tajniki funkcjonowania kantyn pobliskiego rzecznego portu. Oglądał paradujące nago prostytutki, jedna z nich wykonała z chłopcem swoistą inicjację - rzuciła go mimo jego woli na łóżko i dosiadła; chłopiec zakochał się w swej napastniczce Castorinie pierwszą, szaleńczą, młodzieńczą miłością. Potem w jego całym dorosłym życiu dziwki krążyły wokół niego niczym satelity - była wierna Damiana, służąca, którą na każde zawołanie mógł posiadać od tyłu. Zakochana w swym pracodawcy kobieta pozostała wskutek tego wieczną dziewicą. Bohater tak silnie przywiązany był do swego "kurewskiego" nałogu, iż zyskał miano kilkukrotnego Klienta Roku w dzielnicy rozpusty; świadczyć o jego manii może również rejestr kobiet, który prowadził: w wieku 50 lat jego trofeum stanowiło 514 (!) posiadanych kobiet. Próbował się wprawdzie ustatkować, oświadczył się niejakiej Ximenie Ortiz, na ślubie się jednak nie pojawił.
Poznanie Delgadiny zmienia diametralnie życie starego Don Juana. Staruszek zakochuje się w dziewczynce szczerą, nieobliczalną, gorącą młodzieńczą miłością. Wariuje wręcz wskutek tego uczucia. Romans z nastolatką uczy go kontemplacji kobiecego ciała i odnajdywania w tym rozkoszy większej nad jego pospieszną konsumpcję. Mężczyzna zaczyna mieć wizję i urojenia, w których tajemnicza nieznajoma z jego nocy towarzyszy mu w jego codzienności.

"Dziś wiem, że nie były to halucynacje, lecz jeszcze jeden cud pierwszej miłości mojego życia, która nadeszła, gdy skończyłem dziewięćdziesiąt lat"**.
Wyraża swe uczucie do małoletniej ukochanej również bardziej namacalnie - urządza dla niej pokój, leczy z choroby, podarowuje rower. Zniknięcie dziewczynki wskutek mordu dokonanego w domu publicznym powoduje szał staruszka - dezorganizuje całkowicie jego uporządkowane dotąd życie, prowadzi do obsesyjnych poszukiwań utraconej w fabrykach koszul i szpitalach. Kiedy wreszcie ją odnajduje podejrzenie zdrady wzbudza w nim ogromną agresję właściwą jedynie zakochanemu nastolatkowi. Dziewięćdziesięcioletni starzec szaleje z miłości do nastolatki.
Za tło dla specyficznej miłości starca i dziewczynki służą pewne motywy, które mi osobiście bardzo przypadły do gustu: pisanie wiadomości na lustrze, wróżenie z ręki dziewczynki przez wróżkę na podstawie linii papilarnych przerysowanych przez starca z rączki śpiącej ukochanej, pluszowy miś polarny podarowany przez dzieweczkę "dla papy brzydala" z okazji Bożego Narodzenia, czytanie śpiącej książek (np. "Małego Księcia") czy wreszcie motyw obrazu zawieszonego w pokoju ich schadzek. Motywy te bardzo uliryczniają akcję, nadają jej swoistego romantyzmu i poetyckości.
Książka Marqueza to swoista mieszanka "Lolity" Nabokova ze "Spóźnionymi kochankami" Whartona. Wpisuje się w poczet dzieł traktujących o fenomenie miłości nie patrzącej w metrykę. Jest też książką o życiu, które tak naprawdę ciągle dostarcza nam niespodzianek i uczy czegoś nowego o nas samych. Jest książką o nadziei - wszak szczęście może przyjść nawet bardzo późno i w nieoczekiwanych okolicznościach. Ten bilans dziewięćdziesięciu lat spędzonych na bezsensownych romansach prowadzi do żałosnych wniosków, okazuje się że jednak nigdy nie jest za późno na nadanie ludzkiej egzystencji wartości jaką jest kochanie i bycie kochanym.
*s. 42.
**s. 62.
Wydawnictwo i rok wydania: Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2005
Ilość stron: 110
Moja ocena: 4/6