poniedziałek, 10 lutego 2014

Biblioteczka Nateczka: "(...) chciałabym ją czytać, czytać..."* - Cudowna studzienka. Baśnie polskie - opracowała Joanna Papuzińska, ilustracje: Elżbieta Wasiuczyńska

  Wpadnie tylko na chwilkę, na obiad nie będzie miał czasu,  zresztą z obiadem czeka na niego żona. Musi odebrać jeszcze dziewczynki ze szkoły, potem ma spotkanie i milion spraw do załatwienia na przedwczoraj, poprosi więc tylko o herbatę.  - Może rogaliki zjesz, z czekoladą, twoje ulubione, wczoraj piekłam. - Nie mamo, dziękuje, muszę ograniczać słodycze, prezencja, te sprawy - odpowie, nieznacznie tylko luzując krawat.  - Myślałam... jako dziecko za nimi przepadałeś... - Z wielu rzeczy się wyrasta, mamo - ton jego głosu zadrży nutką leciutkiego zniecierpliwienia, wyczuwalną tylko dla tych, którzy go dobrze znają. - Mamo, a pamiętasz taką książkę, w czerwonej okładce chyba, na niej narysowana była jakaś królewna. Taką z bardzo kolorowymi obrazkami, o diabłach i zmorach... - wzrok mojego syna rozbłyśnie tą znajomą iskierką, jak zawsze w chwilach, gdy coś go bardzo zaaferowało. Podam mu wtedy wyciągniętą z półki bez chwili wahania niczym z własnej kieszeni "Cudowną studzienkę" lekko tylko wyblakniętą, z delikatnymi zagnieceniami na grzbiecie, a on ujmie ją po raz pierwszy silnymi męskimi dłońmi. Mój kochany, mały synek. - Pamiętam, jak budowaliśmy sobie namiot z koców i czytaliśmy te baśnie przy świetle latarki... - powie łagodnym głosem, w którym czuć będzie lekkie wzruszenie. - Tak, albo jak byłeś chory na ospę i upodobałeś sobie bajkę "O zajączku sprawiedliwym", a ja czytałam ci ją milion razy, do znudzenia i do późna w nocy, bo nie mogłeś usnąć...  - Pamiętam, mamo, pamiętam - powie dopijając herbatę i zamykając czerwone okładki.  -Mogę? Poczytam dziewczynkom - poprosi, jak zawsze, gdy mu na czymś bardzo zależy; mój mały synek. Za dwa dni zadzwoni telefon.  - Wiesz mamo, przeczytałem całą. I znów poczułem się jak dziecko. 
   Bo książki to coś więcej, niż przedmioty, bo książki łączą pokolenia, zatrzymują czas, pozwalają nam w nim podróżować; szczególnie te wyjątkowe, te, które towarzyszą nam od wczesnego dzieciństwa. Bo książki, to my. Dlatego właśnie tak sobie marzę, że za lat trzydzieści moje dziecko przekaże opowieści zawarte w tym zbiorku swoim dzieciom, a potem one swoim, jak rodzinną pamiątkę, jak najcenniejszy rodzinny skarb. Dlaczego właśnie tę? - spytacie. Bo właśnie ona sięga do korzeni, do tego, z czego wyrośliśmy i czym jesteśmy. To taki skarbczyk narodowej opowieści, przełożona na słowa polska tożsamość. Coś niezwykle kruchego i eterycznego w dobie powszechnej globalizacji; coś, co płonie nikłym już płomykiem, który trzeba ochronić takimi właśnie tekstami polskiej kultury niczym złożonymi dłońmi od porywczego wiatru homogenizacji. Zawarte w niniejszym wyborze opowieści napisali lub spisali tacy słynni polscy pisarze, jak choćby Jan Kasprowicz, Józef Ignacy Kraszewski, Gustaw Morcinek, Henryk Sienkiewicz czy Adolf Dygasiński. To oni i kilka innych osób ujarzmili i w szaty opowieści przyodziali niepowtarzalnego ducha naszego narodu.
   Baśnie składające się na ten wybór to historie pełne staropolskiej ludowej mądrości, przesycone dawnymi wierzeniami, nieraz dające wyraz wierze w transcendentną sprawiedliwość i odwieczny porządek świata. Pełnią one raczej rolę egzemplifikacyjną i są często bardziej drogowskazami wartości moralnych i etycznych, niż źródłem rozrywki, niemniej jednak ich lektura może stanowić wspaniałą przygodę i zabrać nas w pasjonującą podróż w czasie, podczas której być może uda nam się zrozumieć kim jesteśmy i co wyróżnia nas spośród innych narodów Europy. Każda z tych baśni odkrywa przed nami świat, który dawno już przeminął, dlatego wiele aspektów w tej książce może być dla dzieci niezrozumiałych. Daje to moim zdaniem jednak idealny bodziec do wielu rozmów i poszukiwań, podsyca pasję odkrywania, sygnalizuje, że rzeczywistość, w której żyjemy jest tylko jedną z alternatywnych oraz stanowi idealny punkt wyjścia do zainteresowania dziecka historią. 
  
Również płaszczyzna języka i stylu przesycona jest staropolską atmosferą dzięki temu, w jaki sposób prowadzona jest narracja. Skoro przemawiają do nas z kart "Cudownej studzienki" legendarne postaci, to mają one prawo przemawiać legendarnym językiem, z którym nasze dziecko będzie miało okazję spotkać się chyba tylko w szkole. Dlatego może warto zaserwować mu poprzez lekturę tej książki choć namiastkę tradycji zamkniętej w języku przodków, może warto odkurzyć tę staropolska mowę w czasach potopu amerykanizmów; ocalić choć jeden jej pierwiastek od zapomnienia. Sama autorka również celowo nie przesiała tych cudownych polnych kwiatów polskiej mowy przez sito uproszczeń tworząc ów zbiorek:
"Przygotowując ten wybór, uwspółcześniłam pisownię i wyjaśniłam niektóre archaizmy, ale nie wszystkie, bo chciałam, by czytelnik mógł poczuć smak staropolskiej mowy."**
I bardzo dobrze, kontentnam z tego powodu. A co przekracza możliwość zrozumienia, to wyjaśnione w słowniku na końcu książki. Nie ma tych wyjaśnień wiele, bo też nie w tym rzecz, by przedzierać się przez chaszcze słów niezrozumiałych, odbierając sobie tym samym radość przebywania w opowieści. Nie, słowa takie pojawiają się tylko sporadycznie i proszą wprost o to, by mogły zostać wyartykułowane i wybrzmieć pod XXI wiecznymi strzechami.

   Propaguje się tu takie cechy charakteru, jak odwaga i spryt; dobroć również, jednak przykłady niektórych baśni pokazują, że trzeba ostrożnie dobierać ludzi (a właściwie osoby; bo tu akurat pomoc niedźwiedziowi okazała się błędem), którym się pomaga, bo może się to czasami obrócić przeciwko nam. „Cudowna studzienka” ukazuje życie bez upiększeń, serwuje czytelnikom surową prawdę o ludzkim losie. Baśniom znajdującym się w zbiorku daleko do lukrowych opowieści rodem ze świata Disney'a - to opowieści brutalne i okrutne - o wiele im bliżej do tych snutych przez braci Grimm w wersji nieocenzurowanej. Często też są one tak straszne, że raczej nie polecałabym czytanie ich dzieciom na dobranoc. Przez karty opowieści wybranych dla nas przez Joannę Papuzińską przewija się niejeden diabeł, często możemy usłyszeć jak przez szelest kart studzienki dobiegnie nas echo przeraźliwego wycia upiora; strzec się trzeba bezwzględnych zbójów, którzy zabijają każdego, nie wahając się podnieść ręki uzbrojonej w nóż i zatopić go w szyi swej starutkiej matki... Nic tu jednak nie jest napisane bezcelowo, a z każdej historii wypływa dla czytelnika ważna nauka - za grzechy się tu pokutuje, nie ma zbrodni bez kary, a odważni, cierpliwi i sprytni zostają sprawiedliwe i sowicie nagrodzeni. Ta książka to pochwała zdroworozsądkowego sposobu pojmowania świata; świata, który niestety przeminął. 

   Każda książka dla dzieci ma dwóch autorów, jeden z nich jest tym, który snuje opowieść, drugi - ją wizualizuje, ożywia, wspomaga kształtującą się dopiero wyobraźnię dziecka poprzez ilustrację. Jeśli więc chodzi o aspekt obrazów, które możemy podziwiać w "Cudownej studzience", tak podziwiać właśnie, bo według mnie są to prawdziwe dzieła sztuki, wyczarowała je dla nas z tęczy chyba Elżbieta Wasiuczyńska. Otwieramy książkę i zalewa nas istna feeria barw; kolory nasycone, żywe, jaskrawe, mocno ze sobą kontrastujące i wydobywające się nawzajem. Obrazy skomponowane przez ilustratorkę są tak wielowymiarowe, że łącza w sobie zarówno sensy dosłowne opowieści, jak i ich znaczenia metaforyczne, a to wszystko zamknięte jest w formie słowiańskiego folkloru, pewnej ludowej toporności wyrazu artystycznego właściwej wiejskim artystom. Jestem pod ogromnym wrażeniem tych ilustracji. To wykwintne połączenie abstrakcji z dosłownością; wyrafinowany miraż twardej rzeczywistości z eteryczną magią oddanej jedynie za pomocą odpowiednio wyważonych odcieni barw i kilku prostych pociągnięć pędzla, tak, że czuje się drzemiąca w tej prostocie siłę i mądrość ludu. A wszystko wiruje, jak pasiasta ludowa spódnica w tańcu rozhulanej wieśniaczki. Mistrzostwo! 

    Zresztą bardzo wymowna jest geneza powstania owego wyboru staropolskich baśni – inspiracją do pracy nad tego typu książką, był dla Joanny Papuzińskiej posiadany w dzieciństwie i od dzieciństwa ukochany, do bólu zaczytany „Bajarz polski”, posiadający nota bene również czerwoną okładkę. Autorka zdradza czytelnikom, ze po dziś dzień posiada ów egzemplarz, mocno sfatygowany, z brakującymi stronami; nie może jednak się z nim rozstać, bo ma dla niej ogromną wartość sentymentalną. Jak więc widać, książki mają ogromną moc. Mam wielką nadzieję, że „Cudowna studzienka” okaże się takim „Bajarzem” dla mojego dziecka. 

Tekst stanowi oficjalną recenzję napisaną dla serwisu LubimyCzytać.pl
*s. 9.
**s. 365
Wydawnictwo, miejsce i data wydania: Media Rodzina, Poznań 2013.
Ilustracje: Elżbieta Wasiuczyńska.
Wydanie: I. 
Ilość stron: 368.
Moja ocena: 6/6

Recenzja bierze udział w wyzwaniu W 200 książek dookoła świata.

8 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa pozycja - myślę, że nie tylko dla najmłodszych, w końcu w każdym z Nas, tak jak i w Autorce, pozostaje sentyment do baśni czytanych w dzieciństwie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne wydanie! Co ta, dzieci! Sama chętnie bym po tą książkę sięgnęła :)

    PS. Dodałam ta recenzję do wyzwania, ale mam zastrzeżenie: nie poinformowałaś w poście, o tym, że recenzja bierze udział w wyzwaniu (punkt 3. Pisząc u siebie post należy umieścić poniższy baner (ewentualnie samą nazwę) wyzwania wraz linkiem odsyłającym do tej podstrony.) Proszę zrób to, w przeciwnym wypadku będę zmuszona usunąć recenzję z wyzwania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam baśnie, sama chętnie bym się zaopatrzyła w ów książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, jakie piękne wydanie, a te ilustracje *.* Podrzucę ten zbiorek mojej siostrze, ona szuka czegoś takiego właśnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałaś rację, muszę ją przeczytać, a nawet i posiadać. Piękne ilustracje i treść, z tego co piszesz, wartościowa jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Meme - właśnie to nie jest książka dla małych dzieci, choć nic nie stoi na przeszkodzie, by i, ją czytać (no może poza kilkoma strasznymi dość fragmentami), jednak one niewiele z niej zrozumieją. Za to wszyscy czytelnicy z przedziału wiekowego tak powiedzmy od 7 do 107 lat będą usatysfakcjonowani. Moim zdaniem ta książka powinna się znaleźć w każdym domu, ja polecam:) A jeśli chodzi o sentyment - też pamiętam moją księgę baśni Andersena i bardzo żałuję, ze nie zachowała się, bym mogła przekazać ją synkowi.
    @Edyta - nic nie stoi na przeszkodzie, sięgaj, na pewno się na niej nie zawiedziesz:) Jeśli mowa o wyzwaniu, recenzję opatrzyłam adnotacją na dole:) Pozdrawiam
    @Clary - polecam, polecam, te baśnie są tak specyficzne, że na pewno zaczyta się w nich tez niejeden dorosły; do tego te ilustracje:) Bajka:)
    @Eta - o, jak miło, ze moja recenzja kogoś zainspirowała:) Ja się do rekomendacji przyłączam, to będzie dobry wybór:)
    @Taki jest świat - przepiękne:)
    @Irena Bujak - :) Czyli zostałaś zarażona?;) Buziak:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za recenzję- bardzo jest Pani dla mojej pracy łaskawa, ale przyznam się, że to co mnie najbardziej WZIĘŁO, to zdjęcie z małą pulchną łapką opartą na książce. To pasiaste, łowickie z drzewko, było PIERWSZĄ ilustracją przy której wreszcie poczułam, ze złapałam kierunek. Że to ten klimat, ta aura, ta wibracja koloru o którą mi chodzi,. Że musi być ładnie i prosto jak na naiwnej ludowej makatce.
    Że to ma być okienko do bajkowego świata, przez które zaglądamy sobie razem z czytelnikiem.

    -Elżbieta Wasiuczyńska

    OdpowiedzUsuń