środa, 29 września 2010

"Dziadek mnie obmacuje. I każe mi obmacywać jego"* - "Milczenie" - Beate Teresa Hanika

   Trzynastoletnia Malwina to z pozoru normalna nastolatka. Ale pozory mylą. Jej normalność kończy się wraz z przekroczeniem progu mieszkania dziadka. Tam zaczyna się dramat dziewczynki; dramat tym bardziej bulwersujący, iż zgotowany jej przez osoby najbliższe. Malwina właściwie od zawsze cierpiała z powodu obojętności, toksyczności i zwykłego wygodnictwa najbliższych; każda z liczącej sześć osób,  rodziny dziewczynki dołożyła w mniej lub bardziej świadomy sposób własny kamień do stosu przygniatającego nastolatkę. W końcu jednak ofiara postanawia położyć kres swej gehennie...
   Rodzina Malwiny to w rzeczywistości obcy dla niej ludzie. Matka bezustannie uskarżająca się na silne migreny do tego stopnia zamknęła się w swym hipochondrycznym świecie, że dzieci, mąż i cały świat zewnętrzny przestały ją w najmniejszym nawet stopniu interesować. Ojciec - despota pochłonięty bez reszty swoją pracą, nieumiejący podjąć z własną córką jakiegokolwiek dialogu, zawsze głuchy na oczywiste sygnały, jakie ta mu wysyła. W końcu rodzeństwo: starszy brat Paul, najbliższa Malwinie osoba, która odsuwa się od niej i ignoruje ją akurat wtedy, gdy jest jej najbardziej potrzebna oraz siostra Anne, zapatrzona bezustannie w czubek własnego nosa nastolatka za największy życiowy dylemat mająca pytanie co na siebie włożyć. Oni wszyscy w swej obojętności i egoizmie pchali Malwinę w ręce jej kata, każąc dziewczynce odwiedzać dziadka, zawozić mu jedzenie; tłumaczenie starca iż wnuczka jest jego ulubienicą wystarczyło im za całe usprawiedliwienie swego lenistwa.
   To nie było do końca tak, że oni nie wiedzieli. Podświadomie znali prawdę, ale bronili się przed nią rękami i nogami. Po co burzyć swój pozornie uporządkowany świat, po co stawać do konfrontacji, skoro można jednym słowem uciąć wyznania, uciszyć skargi, odciąć się od tego, nie uczestniczyć w tym i udawać, iż nic takiego się nie dzieje, a zwierzenia Malwiny to tylko mrzonki i urojenia głupiej i rozpuszczonej smarkuli.  W końcu więc dziewczynka poddała się. Chodziła do dziadka wiedząc jakie piekło ją tam każdorazowo czeka. Dziadek zatroszczył się również by jego ofiara nie mówiła za dużo:
"Musimy tylko uważać, żeby nikt się nie dowiedział, bo inaczej mi ciebie zabiorą, rozumiesz Malwinko, rozdzielą nas, powiedzą, że masz nie po kolei w głowie... Potępią cię. "**
   Była też babcia. Babcia chora na raka. Ona kochała Malwinę najmocniej... ona najmocniej Malwinę skrzywdziła. Dawała przyzwolenie na molestowanie dziewczynki, milczała, udawała że nic się nie dzieje, nie powstrzymywała kata a co więcej pchała w jego ramiona niewinną ofiarę. Ta podła, samolubna kobieta wynagradzała wnuczce cierpienia i upokorzenia wizytami na placu zabaw i ciastkami, które z uśmiechem przynosiła do pokoju, gdy jej mąż zwyrodnialec zakończył już swe obrzydliwe "zabawy" z dziewczynką. W końcu wymusiła już na łożu śmierci przerażającą obietnicę, iż wnuczka nigdy nie odsunie się od dziadka-oprawcy i nie zdradzi ich tajemnicy... To właśnie babcia w rzeczywistości ponosi największą winę za cierpienia Malwiny - dziadek był przecież zboczony, zwyrodniały, chory psychicznie; babcia była normalna.  
   Wszyscy oni zaszczepili w dziewczynce poczucie beznadziejności i bezradności, wspólnym działaniem krępowali jej ręce i kneblowali usta. Malwina nie miała gdzie szukać pomocy, godziła się więc na zgotowany jej los. Oddalała się coraz bardziej od siebie samej, zapominała, starała się nie myśleć, nie czuć; pragnęła zniknąć:
Mogłabym na przykład zemdleć i już nigdy się nie obudzić albo trafić do szpitala, spędzić tam kilka lat pod kołdrą, aż dorosnę a dziadek umrze - i wszystko rozwiąże się samo. ***
    Dwa tygodnie, podczas których rozgrywa się akcja książki to czas wielu zmian w życiu Malwiny. Przede wszystkim zostaje wówczas zburzona willa, która była dotychczasowym azylem i niemalże drugim domem dziewczynki i jej przyjaciółki Lizzy. To z willą właśnie wiążą się nieliczne szczęśliwe wspomnienia z dzieciństwa Malwiny - "wielce poważne" pakty, przyrzeczenia i obietnice zawierane z koleżanką, ich walki na "śmierć i życie" z chłopakami z miasta o dominację i władanie nad tym opuszczonym domem; to właśnie tam dziewczynka mogła być sobą, to tam czuła się spokojna i bezpieczna. Poza tym Malwina poznaje czym jest prawdziwe, czyste i bezinteresowne uczucie, czym jest prawdziwa bliskość z drugą osobą, możliwość zaufania - zakochuje się w Wariacie, szesnastolatku z którym dotąd toczyła zaciekłe boje i któremu złamała nos. To właśnie uwaga jaką jej poświęca, to jego pragnienie przeniknięcia zapieczętowanego jarzmem tajemnicy umysłu dziewczyny skłania Malwinę do przyjrzenia się samej sobie, daje jej siłę do walki i odwagę by wykrzyczeć całą prawdę o swojej krzywdzie. Jest jeszcze pani Bitschek, znienawidzona przez dziadka sąsiadka-Polka, która patrzy, widzi i mówi. To dzięki niej Malwina w końcu przemawia; sąsiadka opowiada jej historię swej przyjaciółki Kasi, która wraz z młodszą siostrą rzuciła się ze skały, by położyć kres molestowaniu seksualnemu, którego zaznawały ze strony ojca. To ta obca kobieta sprawia, iż dziewczynka stopniowo odnajduje w albumie swych wspomnień poszczególne karty z dzieciństwa; karty zapełnione upokorzeniem, cierpieniem i niemocą; sprawia, iż Malwina przestaje być jedynie skorupą, której dusza lawiruje w przestworzach, by jak najmniej czuć. To ona przekłuwa mydlaną bańkę, uwalnia z niej Malwinę i oddaje ją światu.
* s. 142.
** s. 118 - 119.
***s. 126 - 127.
Wydawnictwo i rok wydania: Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Przekład: Anna Wziątek
Ilość stron: 213
Moja ocena: 5/6

1 komentarz:

  1. U mnie nie ma tej książki, a szkoda. Zapiszę sobie tutuł i autora i kupię ją sobie. Takie książki właśnie lubię...

    OdpowiedzUsuń