Słodka jak babeczka z kremem i prosta jak drut recepta na życie zawarta w naprawdę małej pigułce. Zza zebranych w powieści aforyzmów, sentencji i złotych myśli wyziera uśmiechnięta twarz Schmitta - niepoprawnego optymisty. Schmitta, który jednak nieodmiennie i tu zachwyca czytelnika swym stylem i magią symboli. Warto więc tę pigułkę połknąć, założyć różowe okulary i pozwolić autorowi czarować...
Główny bohater "chudy, długi i płaski" Jun, dziecko ulicy handlujące pochodzącymi z przemytu zabawkami erotycznymi jest na jak najlepszej drodze do przegrania swego życia na samym starcie. Pozbawiony opieki matki, którą posądza o bycie tak dobrą dla świata, iż nie stracza jej już tej dobroci dla jedynego syna i którą w końcu porzuca ruszając w zatłoczone, szalone i bezlitosne ulice Tokio; pozbawiony ojca, który ciągle nieobecny w jego życiu z powodu pracy w końcu popełnia samobójstwo spowodowane depresją pracocholika; pozbawiony w końcu złudzeń, marzeń i nadziei. Jedynym bodźcem niepozwalającym chłopcu całkowicie pogrążyć się w poczuciu beznadziei i marazmu są słowa właściciela szkoły sumo, starca Shomintsu, który niestrudzenie powtarza Junowi: "Widzę w tobie grubego gościa". W końcu, mimo wcześniejszej niechęci, naigrywania a nawet odrazy Jun postanawia zrealizować prośbę starca i obejrzeć zapasy. W ten sposób czyni pierwszy krok ku swojej późniejszej przemianie.
Główny bohater "chudy, długi i płaski" Jun, dziecko ulicy handlujące pochodzącymi z przemytu zabawkami erotycznymi jest na jak najlepszej drodze do przegrania swego życia na samym starcie. Pozbawiony opieki matki, którą posądza o bycie tak dobrą dla świata, iż nie stracza jej już tej dobroci dla jedynego syna i którą w końcu porzuca ruszając w zatłoczone, szalone i bezlitosne ulice Tokio; pozbawiony ojca, który ciągle nieobecny w jego życiu z powodu pracy w końcu popełnia samobójstwo spowodowane depresją pracocholika; pozbawiony w końcu złudzeń, marzeń i nadziei. Jedynym bodźcem niepozwalającym chłopcu całkowicie pogrążyć się w poczuciu beznadziei i marazmu są słowa właściciela szkoły sumo, starca Shomintsu, który niestrudzenie powtarza Junowi: "Widzę w tobie grubego gościa". W końcu, mimo wcześniejszej niechęci, naigrywania a nawet odrazy Jun postanawia zrealizować prośbę starca i obejrzeć zapasy. W ten sposób czyni pierwszy krok ku swojej późniejszej przemianie.
Oglądając zmagania zapaśników sumo Jun dostrzega w ich walce sens, piękno i kunszt. Zwycięzca zawodów, Ashoryu yokozua (wielki mistrz) staje się jego idolem. Prosi też Shomintsu, by ten przyjął go do swojej szkoły i umożliwił zgłębianie tej sztuki. Jak się jednak okazuje, to nie sumo stanowi przedmiot badań chłopca, ale właśnie on sam. To on staje się dla siebie polem do badań, dociekań i nieoczekiwanych odkryć. Najpierw zmagał sie ze swoją powierzchownością, niestrudzenie starał się przytyć; następnie musiał stawić czoła prawdzie o swoich korzeniach, swoim pochodzeniu. Musiał wyznać Shomintsu, ale też przyznać przed samym sobą jaka jest prawda o jego rodzicach. Jun ćwiczył siłę woli, medytację, pogłębiał swą duchowość. Nie zawsze było to proste, o czym mówi swym niepowtarzalnym stylem Schmitt:
"Tyle rozczarowań w ciągu jednego roku! Tyle przekonań, które runęły! Traciłem punkty odniesienia, chodziłem po cmentarzu martwych myśli, pomiędzy grobami moich dawnych poglądów, nie wiedząc, co myśleć."**
W końcu jednak, i chyba pisząc o tym nie zdradzę żadnej tajemnicy, Jun osiąga sukces. Sukces, przez który autor rozumie nie osiągnięcie zamierzonego celu, ale umiejętność posuwania się w życiu naprzód. Poznaje też tajemnicę Shomintsu i prawdę, o swej matce (ten epizod, moim zdaniem tylko książce zaszkodził; przesłodził ją); odnajduje też swoją drogę na resztę życia. Jest więc happy end.
Pisząc o "Zapasach z życiem" nie mogę nie wspomnieć o fragmencie, który totalnie mnie urzekł i oczarował, a mianowicie o korespondencji matki-analfabetki z Junem. Listy kobiety do syna były niezwykłe, zawierały ogrom treści pomimo, iż brak w nich było jakichkolwiek słów. Pierwszy zawierał znak po łzie - Jun odczytał go jako rozpacz matki po jego odejściu, w drugim za pomocą pasma mohru chłopak dopatrzył się chęć jego przytulenia przez matkę; trzeci - z odciskiem szminki na kopercie - wyrażał chęć ucałowania syna. Czwarty list z kamieniem mówił "Ciężko mi na sercu", a poprzez piąty matka Juna wyrażała prośbę o odpowiedź bądź apel o powrót syna - było w nim gołębie piórko; w szóstym natomiast kobieta darowywała synowi wolność przesyłając mu popsutą psią obrożę. Jak więc widać, chłopak deklarując obojętność wobec swej rodzicielki mijał się z prawdą, czy bowiem nie naciężej jest zrozumieć kogoś bez słów? I czy umiejętność ta nie świadczy o głębokiej znajomości danej osoby, umiejętności przenikania jej uczuć, myśli i nastrojów... Bardzo to magiczny i piękny rodzaj komunikacji dwóch najbliższych sobie osób, które dzieli mur pozorów i niedopowiedzeń.
*s. 66.
**s. 41.
**s. 41.
Wydawnictwo i rok wydania: Znak, Kraków 2010.
Przekład: Agata Sylwestrzak - Wszelaki
Ilość stron: 74.
Moja ocena: 4/6.
Nie mogę jakoś "zabrać się" za Schmitta. Na początku było kilka, króciutkich powiastek - wszyscy zachwalali, a dla mnie to było za mało, za krótko na chwilę uwagi. Teraz gdy Schmitt książki płodzi jedna po drugiej zaczynam obawiać się jakiejś miazgi - kilku kawałków zmielonych i rozdrobnionych na kolejne książki.
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze ta krytyka, bądź co bądź, kolegi po fachu, jakiej dopuścił się pisarz. Za dużo tego.
Więc "Opowieści o Niewidzialnym" wciąż tkwią na mej półce. Może wreszcie się odważę.
Tej książki jego jeszcze nie czytałam:) zresztą dużo jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuń