poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Biblioteczka Nateczka: Odkrywając odkrywców - "Pionierzy, czyli poczet niewiarygodnie pracowitych Polaków" - Marta Dzienkiewicz, ilustracje: Joanna Rzezak, Piotr Karski

   Ilu osób potrzeba, by wydać naprawdę porządną książkę ze sfery literatury dziecięcej? Pewne warszawskie wydawnictwo z każdą kolejną publikacją coraz bardziej mi udowadnia, że wystarczą do tego Dwie Siostry. I nie, nie mam tam znajomości, nikt mi za te pochlebne słowa nie płaci (a szkoda;)) ani lufy mi za plecami nie trzyma. Piszę po prostu co widzę, o czym czytam i co mnie cieszy swym wystającym grzbietem na półce w pokoju syna. Każda ich książka to miłość od pierwszego powąchania. Ta, o której chcę Wam dziś opowiedzieć, nie przestaje pachnieć już od dobrych kilku miesięcy, więc każdą jej lekturę zaczynamy dosłownie z nosem w książce. 
 Czy może być nudniejszy materiał na książkę dla dzieci, niż biografie znanych ludzi, żyjących często setki lat temu i bardzo nieciekawie wyglądających na czarno-białych, encyklopedycznych fotografiach? No nie. Nie oszukujmy się, to nie jest coś, o czym kliku czy kilkunastolatek zapragnie czytać z wypiekami na twarzy. Szukając pomysłu na książkę dla małego czytelnika poruszałabym się w zupełnie innej sferze zainteresowań. Jednak Marta Dzienkiewicz podjęła rękawiczkę rzuconą jej przez skojarzenia, z jakimi teksty tego typu są nierozerwalnie związane. Szeregi przytłaczających cyfr, masa obcobrzmiących nazw miejscowości i stylistyczny bełkot, jakim zwykle pisane są życiorysy  - niczego takiego w "Pionierach" nie znajdziecie. Autorka chwyta te skamieniałe postaci za ręce i ściąga z piedestałów, do których przyrosły, przechodząc do historii i pamięci (bądź raczej niepamięci) swoich rodaków. Kurz z nich otrzepuje. Pokazuje, że o wielkich ludziach można mówić zupełnie inaczej. Bez nabożnego, pełnego sztucznego patosu stylu, jakiego wyuczono nas w szkołach. Przypomina nam, że każdy, najmądrzejszy i najodważniejszy człowiek, choćby nie wiem jak wiekopomne rzeczy osiągnął, pozostaje przede wszystkim człowiekiem. Takie samym, jak my; ze swoimi wadami, słabościami i nawykami. I ustawia przed nami takiego delikwenta (nieco zdezorientowanego tą nieoczekiwaną pobudką), daje mu koleżeńskiego kuksańca w bok i opowiada nam o nim, jak o dobrym, dawno nie widzianym znajomym, który przy okazji, ale to zupełnie przy okazji, fajne rzeczy robił. Autorka jest więc sama w pewnym stopniu pionierką, bo zaczarowuje swą narracją treści, które do tej pory kurzyły się w pożółkłych księgach i czyni z nich pasjonująca opowieść.
   Marta Dzienkiewicz przybliża nam sylwetki 23 (jeśli dobrze liczę) znanych Polaków i Polek. Znanych? To kim był Jan Heweliusz? Albo co takiego odkrył Kazimierz Funk? A jak się nazywał słynny polski kryptolog, który złamał kod Enigmy? No dobra, jednak nie tak bardzo znowu znanych. Czyli publikacja potrzebna? Potrzebna! I to bynajmniej, jak widać, nie dzieciakom tylko. Ja nie mogłam odmówić sobie przyjemności zapoznania się z tak przystępnie przedstawionymi sylwetkami polskich pionierów.
   Książka ma bardzo przejrzystą i logiczną kompozycję. Sylwetki polskich wynalazców prezentowane są w układzie chronologicznym opartym na latach ich życia. Korowód pionierów rozpoczyna więc, na poły legendarna, postać Jana z Kolna, który prawdopodobnie miał uprzedzić Kolumba w odkryciu Ameryki; zamyka natomiast ten pochód Wanda Rutkiewicz (zm.1992), machając do nas z samego szczytu Ziemi. "Pionierzy" są więc pasjonującą podróżą przez wieki, mile łechcącą naszą dumę narodową. Każda opowieść biograficzna rozpoczyna się wyróżnionym większą czcionką nagłówkiem zawierającym imię i nazwisko postaci, daty urodzin i śmierci oraz informację o jej wynalazku, odkryciu czy osiągnięciu. Następnie autorka wciąga nas w interesujące ploteczki (a plotkara z niej niesamowita) o takiej Marii Curie -Skłodowskiej czy Helenie Rubenstein na ten przykład, przypominając sobie o datach czy wtrącając encyklopedyczne pojęcia tylko bardzo, bardzo sporadycznie. Niektóre, ważniejsze rzeczy powtarza nam parę razy i pewnie stąd się bierze boldowanie co ważniejszych kwestii czy pojęć. A jeśli czasem zdarzy jej się wpleść w to swoje gadanie jakieś niezrozumiałe słowo, zaraz zostaje ono wyjaśnione w osobnym tekście, mniejszą czcionką. Książka nie jest też przegadana, co ważne dla małego odbiorcy - dwie, trzy strony o danej postaci i koniec, dziękujemy. Taki układ sprawia więc, że książka może stać się wspaniałą pomocą szkolną dla naszych maluchów, świetnym uzupełnieniem treści, które zostają im tam przekazane, tyle, że nie w podręcznikowy, a bardziej ludzki sposób. Jest więc zrozumiale, jest inspirująco, przejrzyście, a przede wszystkim ciekawie. 
   Pionierskie są też w tej książce ilustracje. Bardzo nowoczesne, designerskie i niespotykane. Konsekwentne, monochromatyczne w formie przedstawiają treści w sposób przerysowany, sympatycznie groteskowy, przywołując raczej żartobliwe niż patetyczne skojarzenia. Żadnych czarno-białych, myszką trącących, fotografii - jeśli już, to czarno-różowe (a dlaczego nie?) czy czarno-zielone. Jeden kolor zarezerwowany jest dla jednej postaci, to bardzo wspomaga wizualną orientację w książce. Wiem, że grafika budzi kontrowersje - spotkałam się z dość negatywnymi opiniami na jej temat wśród rodziny, ale przecież oni się nie znają (nie no żartuję, o gustach się nie dyskutuje wszak), mnie natomiast ilustracje urzekły. Taka łobuzerska wydzieranka, tacy urwisowaci odkrywcy. Ja jestem na tak. No i jeszcze ten zapach farby drukarskiej obłędny i bezcenny:)
   Niby to biografie, niby literatura w jakimś tam stopniu naukowa, a czyta się jak dobre opowieści, takie w sam raz do zgłębiania o zdecydowanie za późnej porze, pod kołdrą z latarką. Takie do marzenia, do świata myślą podbijania i rozwijania skrzydeł. Dodaje odwagi, uczy, że czasem warto zaryzykować, nawet gdy inni dziwnie na nasze przedsięwzięcia spoglądają. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby tej książki zabraknąć w biblioteczce mojego syna - gdy osiągnie odpowiedni wiek na pewno będę mu ją konsekwentnie do czytania podsuwać i założyć się mogę, że zapytany o to, kim chce zostać w przyszłości, po jej lekturze nie odpowie mi, że strażakiem. 
Tekst stanowi oficjalną recenzję napisana dla serwisu Lubimy Czytać.pl
Wydawnictwo, miejsce i data wydania: Dwie Siostry, Warszawa 2013.
Ilustracje: Joanna Rzezak, Piotr Karski.
Wydanie: I.
Ilość stron: 112.
Moja ocena: 5/6

1 komentarz:

  1. Myślę, że takie pozycje, z niewielkich, czasem nieznanych wydawnictw, bywają najlepszą książką dla dziecka. A nie publikacje zapychające pierwsze półki w księgarniach...

    OdpowiedzUsuń