Ta książka jest o wszystkim. Nie jest tylko o niczym. Bynajmniej. Z zebranych w niej tekstów autorki, publikowanych poprzednio w różnych pismach bądź stanowiących treści mów okolicznościowych, wyrasta przemyślana, oparta na aktywnym odbiorze życia filozofia osoby myślącej i czującej. Stawiającej pytania i niezadowalającej się najprostszymi odpowiedziami. Osoby dostawiającej jeszcze dwie kropki w miejscach, w których inni postawiliby jedną, by móc jak najszybciej zapomnieć o sprawie. Przyznam szczerze, publikacja ta mnie totalnie zaskoczyła. Sugerując się okładką spodziewałam się eseju traktującego o podłym traktowaniu zwierząt; tym czasem dostałam znacznie głębszą i bardziej panoramiczną rozprawę o życiu i świecie. Negującą wszystkie oczywistości, poddającą w wątpliwość cywilizacyjne fundamenty. Tak sobie myślę, że gdyby jeszcze czytelnikom pani Tokarczuk się chciało chcieć, "Moment niedźwiedzia" mógłby stanowić iskrę będącą zarzewiem wielkiej światowej rewolucji.
Przemeblujmy świat, przemeblujmy nasz umysł - zdaje się wołać Tokarczuk i wykłada nam argument za argumentem, dla których uczynić to warto. Prowokuje do zastanowienia się nad Rzeczywistością w której żyjemy i sposobem, w jaki ją sobie zorganizowaliśmy. Bo może można było lepiej? Autorka przesuwa, z niemałym zgrzytem co prawda, nasze myślenie na inne tory i wiezie nas nimi do krainy zwanej Heterotopią - w niej nie ma żadnych granic, obowiązków, pewników ani podziałów. A mimo to żyją w niej szczęśliwi ludzie, którym całkiem dobrze się powodzi. Dlaczego? Bo nie są uwikłani ani w płeć, ani w naród; ich życia nie determinuje żaden Bóg ani koncern naftowy. Są wolni. Czytając dowody autorki na możliwość i banalność przeorganizowania świata i skrojenia go na ludzkie potrzeby nie sposób nie popaść w graniczący hipnotycznym stan oczarowania jej wizją. Obawiam się jednak, iż przez wrodzone ludziom brzydkie cechy jak pycha i chciwość, przeprowadzka ziemskich cywilizacji do tej krainy mogłaby zakończyć się dla nich niej niezbyt dobrze.
W "Momencie niedźwiedzia" autorka pochyla się też na moment nad tegoż niedźwiedzia zwierzęcymi pobratymcami. Śledzi myśl ludzką traktującą o "naszych mniejszych braciach" i w skoncentrowanej formie przybliża nam jej ewolucję, akcentując największe odchylenia. Opowiada więc o teorii zwierzęcia-maszyny (Kartezjusz); poprzez tezy o ich istnieniu, które miało na celu jedynie służyć człowiekowi (Kant), aż po porównanie uboju zwierząt do zbrodni Holokaustu (Elizabeth Costello w "Żywotach zwierząt" J. M. Coetzee - tu przy okazji autorka serwuje czytelnikowi bardzo interesującą tego utworu analizę). Następnie przytacza nam jeszcze pani Olga kolejną migawkę z wymownego, prozwierzęcego utworu, jakim jest "Pod skórą" Michaela Fabera. Treść dość szokująca, ale może terapii wstrząsowej ludzkości potrzeba? Może pora spojrzeć na zjadanie zwierząt nie jako na coś oczywistego, lecz jak na morderstwo? Nie boję się mocnych słów, sama kiedyś byłam wegetarianką. Dlaczego BYŁAM? Bo świat wybił mi to z głowy strasząc anemiami i drwiąc z tych fanaberii... Często też okazywało się, że podczas świątecznych obiadów czy innych imprez po prostu nie miałam co jeść - to wymownie świadczy o randze problemu. Nie, tekst Tokarczuk mnie nie nawrócił, ale mocno zastanowił.
Sprawy poruszające tematy tabu przeplatają się w książce z tematami dość trudnymi dla Polaków. "Nie jesteśmy doskonali" - zdaje się mówić pokornie pani Olga i ja tę jej pokorę bardzo cenię. Interesujące i warte chwili refleksji są teksty zebrane w rozdzialiku pt. "Pliki podróżne". Przemyślenia autorki, które wyklarowały się w trakcie pobytu w Holandii czy Szwajcarii emanują otwartością na inność, tolerancją i brakiem uprzedzeń. Widać w nich zdroworozsądkową chęć czerpania z mądrości innych właściwą ludziom, którzy są ponad wszelkimi stereotypami. Bo bądźmy szczerzy, z czym kojarzy się nam Holandia? Czyż nie z szeroko pojętymi używkami? Natomiast Tokarczuk dostrzega w niej stabilność i atmosferę bezpieczeństwa. A Szwajcaria? Ser, zegarki, banki. Sztywność i nuda. Może i tak, ale warta naśladowania jest ich dbałość o środowisko przejawiająca się segregowaniem odpadów; warta naśladowania jest umiejętność jednoczenia się we wspólnej sprawie, zespołowego działania... Autorka dźga nas tekstem niczym ostrą szpilą, podstawia pod nos lustro i każe się w nim przejrzeć, jako wspólnocie. Ja chyba dostrzegam regułę kontrastu...
Idąc za ciosem stwierdzić muszę, iż Tokarczuk udało się chyba wreszcie najcelniej, spośród znanych mi parających się tym zadaniem ludzi pióra, zdiagnozować polskość i odmalować przezabawny, a jednocześnie uderzająco trafny portret Polaków. Uśmiałam się czytając "Mały stronniczy przewodnik po Polsce dla Niemców z racji wstąpienia do Unii Europejskiej", w którym podaje autorka krótkie, subiektywne, humorystyczne definicje fundamentalnych dla narodowej tożsamości pojęć. Kwintesencją prawdy o nas samych zdaje mi się być zdanie: "Dania uważane za typowo polskie, to barszcz ukraiński, ruskie pierogi i karp po żydowsku"*.
Zawarte w publikacji teksty traktujące o tematach trudnych napisane są językiem mowy. Językiem prostym i przystępnym, nieprzeładowanym słownikowymi określeniami czy rozbudowanymi porównaniami, w których nie sposób się nie pogubić. Gołym okiem widać, że autorka wie, o czym pisze. Widać, że poruszana tematyka jest jej niezmiernie bliską, wielokrotnie goszczącą w jej umyśle, a prawdopodobnie również w sercu. Tokarczuk rozlicza się w swej prozie z utartymi schematami. Demaskuje i obnaża niedoskonałość naszego świata i czyni to niezwykle sugestywnie, jej tezy i poglądy długo po lekturze kołaczą się w głowie i zmuszają do widzenia, a nie tylko patrzenia. Do słyszenia, a nie tylko słuchania.
Na drugiej natomiast stronie medalu, z wszystkich zapisanych słów będących nośnikami myśli wyłania się mentalna biografia autorki "Momentu niedźwiedzia". I tak, jak mówi się pokaż mi swoją szafę/sypialnie/lodówkę, a powiem ci, kim jesteś; tak Tokarczuk pokazuje nam poprzez swoje poglądy i wierzenia, jaka jest ona. Tolerancyjna, otwarta, inteligentna życiowo. Pogodna - bo mimo przytłaczającej i ważkiej tematyki, umie znaleźć słowa przyprawiające o uśmiech, kiedy się o niej czyta. Można też czytać te krótkie teksty jako swoisty klucz do drzwi jej pozostałej twórczości. Gwarantuję pobudzającą mentalnie i naładowaną treścią rzecz.
Tekst stanowi oficjalną recenzję napisaną dla serwisu LubimyCzytać.pl
*s. 141.
Wydawnictwo, miejsce i data wydania: Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012.
Wydanie: I.
Ilość stron: 191.
Data powstania: teksty powstawały w latach 1996-2011.Moja ocena: 4/6
Bardzo mnie zainteresowałaś, uwielbiam Tokarczuk.
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz :)
Swojego czasu zaczytywałam się w książkach Tokarczuk i wszystkie nowości od razu kupowałam. Zniechęciłam się trochę po "Prowadź swój pług...", ale pewnie przezwyciężę jakoś to rozczarowanie i po "Moment niedźwiedzia" sięgnę.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja! Aż trudno uwierzyć, że Tokarczuk zmieściła tyle refleksji na niemalże 200 stronach. Będę starała się w przyszłości tę książkę zdobyć.
OdpowiedzUsuń