Urzekająca jest ta opowiastka napisana przez ubiegłorocznego noblistę z myślą o dzieciach. Króciutka, nieprzegadana, pozbawiona typowego dla tego rodzaju historii przeładowania metaforyzmem czy natrętnego moralizatorstwa. I choć autor kieruje ten swój króciutki utwór do małego odbiorcy, widać między wersami mrugnięcie okiem do dorosłego czytelnika - Llosa prowokuje nas w ten sposób do odkurzenia swych wspomnień sprzed lat, przywołania uczuć i emocji towarzyszących młodzieńczym czy przedszkolnym wręcz zauroczeniom, uświadomienia sobie, co się naprawdę liczy i co sprawia, że kręci się ten nasz świat. Historia małego Fonsita, który znajduje sposób, by dla swej ukochanej sięgnąć gwiazd wzrusza i wywołuje nostalgiczny uśmiech właśnie dzięki swej naiwności i prostocie.
Pamiętacie małego, przebiegłego chłopczyka, synka don Rigoberto z "Pochwały macochy" oraz "Zeszytów don Rigoberta"? Tytułowy Fonsito to właśnie on we własnej osobie, tyle że ugrzeczniony i pozbawiony swych perwersyjnych skłonności. Tym razem nasz mały bohater... zakochał się. Obiektem jego westchnień jest piękna, cud-miód szkolna koleżanka Nereida. Zapytana o zgodę na pocałunek dziewczynka żąda (ach te kobiety...) od swego amanta podarunku w postaci, nawet nie gwiazdki, a całego księżyca. Biedny Fonsito zdesperowany wpatruje się w księżyc, myśli, myśli, aż w końcu znajduje: najprostszy, banalny wręcz, acz wymagający niezwykłej przebiegłości sposób, jak ów księżyc Nereidzie sprezentować.
Ta kilku zdaniowa wręcz historyjka niesie ze sobą wielką wiarę w siłę uczucia, w możliwość spełnienia swych marzeń, a przede wszystkim ukazuje, jak wiele jesteśmy w stanie zrobić, by uszczęśliwić ukochaną osobę. Niebywałego, magicznego wręcz klimatu przydaje opowieści Llosy oprawa graficzna - piękne i niebanalne ilustracje tworzą aurę czarów i baśniową atmosferę.
Sięgając po tę książkę obawiałam się, iż Llosa otrze się o Exupery'ego, bądź zapuści się zbyt głęboko w las przypowieści. Nic podobnego. Noblista stworzył prostą, nie aspirującą do roli zmieniania świata na lepsze historię pewnej dziecięcej... nawet nie miłości. Dziecięcego zauroczenia. Wplótł w nią romantyczny pierwiastek księżycowej nocy i pierwszego pocałunku, i ponownie podbił moje serce. Minusy? Ta historia jest stanowczo, zdecydowanie za krótka.
Tekst stanowi oficjalną recenzję napisaną dla portalu LubimyCzytać.pl
Wydawnictwo, miejsce i data wydania: Znak emotikon, Kraków 2011.
Wydanie: I.
Ilość stron: 30.Przekład: Marzena Chrobak.
Ilustracje: Katarzyna Borkowska.
Tytuł orginału: Fonchito y la Luna.
Język orginału: hiszpański.
Data powstania: 2010.
Moja ocena: 4/6.
Wyzwanie: Projekt Nobliści.
Ostatnio nie czytałam Llosy przez jakiś czas, ale kiedy robi się o Nim tak głośno jak teraz (nowa książka, spotkanie) moja ochota na dalsze zapoznanie się z Jego twórczością wzrasta... :)
OdpowiedzUsuńMoże zajrzę w wolnej chwili
OdpowiedzUsuńStrasznie głośno zrobiło się o autorze i jego książkach, ale ja jakoś nie podzielam tej fascynacji chyba. Może dlatego, że nie czytałam zbyt wiele... Póki co, próbowałam "Szelmostwa...", ale nie dałam rady, kompletnie mnie znużyła i poddałam się przy czytaniu. Teraz jakoś nie umiem się przełamać, żeby spróbować :(
OdpowiedzUsuńJak tylko będzie okazja przeczytam :)
OdpowiedzUsuńWydaje się ciekawe, może w przyszłości się skuszę :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Lubię Llosę więc chętnie przeczytam i tę książkę.
OdpowiedzUsuń@ Domi - ja też lubię sobie sięgnąć po Llosę raz na jakiś czas. Przede mną najnowsze "Marzenie Celta" i straszną mam na nie ochotę. Ale tak jak Ty lubię go sobie dawkować:) Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuń@ Alannada - :)
@ kamykowy - z tego, co zauważyłam, tego autora i jego specyficzny styl oraz podejście do literatury można albo lubić, albo nie lubić. Wydaje mi się, że to nie kwestia powieści, choć może się mylę. Ale nie odradzam drugiego podejścia - a nuż się spodoba:) Trzymam za to kciuki, bo ja go uwielbiam. (A niestety jesteś już drugą osobą, która mówi, że przez książkę noblisty nie przebrnęła - moja znajoma to samo powiedziała o "Raju tuż za rogiem").
@ Taki jest świat - polecam, króciutkie a wywoła uśmiech:)
@ Caroline Ratliff - ja zachęcam:) Pozdrawiam również:)
Hm, jak na razie czytałam "Rozmowę w katedrze" i "Gawędziarza" - nie powiem, że poszło łatwo, ale jednocześnie podobały mi się, zwłaszcza ta druga.
OdpowiedzUsuńTa historyjka też kusi :)
Widziałam dziś w księgarni i przeraziłam się ceną. Okej, piękne wydanie, ale 30zł. za 5 kartek? Stanowczo zbyt dużo!
OdpowiedzUsuńWiem, że książki pana Llosy lubisz, ale ja jakoś nie mogę przeczytać nawet jednej książki jego. I nie wiem czy przeczytam inne...
OdpowiedzUsuń@ Natula - czytania tu za wiele nie ma, ale utwór jest sympatyczny:)
OdpowiedzUsuń@ Karodziejka - "Gawędziarza" też czytałam i powiem tak: partie o Macziguagenach - ekstra, super, wspaniałe; partie o poszukiwaniu gawędziarza i badaniach - ciężko się przez to brnęło, ale wydźwięk całej powieści jak najbardziej pozytywny. Chyba to ma do siebie Llosa, nie porywa, ale przyciąga i to bardzo silnie:) Pozdrawiam
@ Futbolowa - a wiesz, że nawet nie zwróciłam uwagi na cenę... Dopiero po Twoim komentarzu się przyjrzałam i istotnie, nie mogę się nie zgodzić. Płyniemy na fali noblisty...
@ Sayuri - powtórzę to, co myślę na ten temat... Llosę można lubić, albo się przy nim męczyć. Radzę odłożyć, jest tyle innych ciekawych książek:)
Takie historie zawsze mnie wzruszają, jestem pewna, że i ta przypadnie mi do gustu ;) Co do Llosy to wciąż mam mieszane uczucia, "Szelmostwa" strasznie mi się podobały, "Pochwała macochy" trochę mnie zniesmaczyła, a "Raj tuż za rogiem" pozostawił mnie z zupełnie obojętnymi emocjami ;) No ale książeczka dla dzieci to pewnie zupełnie inna kategoria, rzeczywiście trochę droga jak na swoją obojętność, ale jeśli tylko kiedyś uda mi się ją zdobyć z wielką przyjemnością przeczytam ;) Bardzo ładna recenzja. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest urocza. Przeczytałam ją dziś jednym tchem stojąc przy półce w Empiku. Chciałam tylko zwrócić malutką uwagę, że nie ma czegoś takiego jak język peruwiański. Może być hiszpański lub castellano. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuń@ Justyna K. - ja czytałam "Pochwałę macochy" (wzbudziła skrajne uczucia, w tym również zniesmaczenie, ale uznałam ją za głos w dyskusji co można sztuką nazywać, a czego nie i jednak zakwalifikowałam do fajnych; poza tym wątek romansu Fonsito-macocha... dla mnie rewelacja), "Gawędziarza" (wspaniałe mity Macziagugenów... motyw gawędziarza... świetna) oraz "Kto zabił Palomina..." dla mnie super nibykryminał, super postaci i atmosfera... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń@ Gwiazda Wieczorna - dokładnie, można ją tak szybciutko przeczytać:) Biję się w piersi, mój błąd. Nie wiem, czy tę mądrość gdzieś wyczytałam, czy sama na nią wpadłam:):):) Dzięki za poprawę:) Już to skorygowałam. Pozdrawiam
Przyznam, że ciekawi mnie ten autor ( i urzekają niesamowite okładki jego książek), jednak jeszcze nie miałam możliwości lektury pozycji tego Pana. Z tego co czytam w komentarzach - książki raczej nie kupię, być może jednak kiedyś znajdę jakąś pozycję Mario Vargasa Llosy w bibliotece ^^
OdpowiedzUsuńMuszę ją przeczytać. Jestem ciekawa jak Llosa poradził sobie z książką dla młodszego czytelnika ;)
OdpowiedzUsuń