środa, 10 sierpnia 2011

"(...) na świecie nie ma tak dużo miłości, byśmy mogli pozwolić sobie na jej marnowanie"* - "Dobry człowiek" - Andrew Nicoll

 Baśń o rzeczywistości. Powieść z gatunku tych, po których zamknięciu długo jeszcze unoszą się wzniecone uderzeniem obłoczki lśniącego pyłu realizmu magicznego. Bardzo nastrojowa powieść o wszystkim i o niczym, ale głównie o życiu. O życiu i o miłości, o rozczarowaniu i walce o marzenia. Napisana piórem prozaika, którego wyobraźnia jest nieograniczona. Pełna subtelnego humoru, bogata w urokliwe detale; eteryczna niczym pierwsza miłość i gorzka goryczą uczuciowej porażki. 
    Jesteśmy w Kropce. Miasteczku położonym na wyspie gdzieś na północnym Bałtyku, sąsiadującej z Umlautem, Myślnikiem i Ukośnikiem. W miasteczku jakich wiele, które jest jednocześnie jedyne w swoim rodzaju. Władzę sprawuje tam cieszący się społecznym szacunkiem, uznaniem i sympatią burmistrz Tibo Krovic. Dobry Tibo Krovic. Jego prawą ręką i niezastąpioną pomocą jest asystentka, piękna Agathe Stopak. I tak sobie pracują oboje sumiennie dzień za dniem, samotni w swych biurowych pokojach i samotni w życiu, a w ratuszu aż wrze od głębokich uczuć, jakimi się wzajemnie darzą, od powstrzymywanych na końcu języka wyznań i skrywanych namiętności. Jednak pewnego dnia tama zaczyna przepuszczać; nie gwałtownie ale zauważalnie - wtedy zaczynają się wspólne lunche w restauracji pod Złotym Aniołem, kupowanie sobie nawzajem słodkich upominków, meblowanie wyimaginowanego domu Agathe w Dalmacji wyciętymi przez Tiba z gazet bibelotami... Sielankę burzy jednak jedno nieporozumienie, jedna nieodczytana myśl, jedno przeoczone marzenie...
   Szczególne są u Nicoll'a kreacje bohaterów - Agathe to kobieta po przejściach (zmarło jej dziecko, utraciła małżeńskie szczęście, mąż przestał ją zauważać), którą autor kreuje na rubensowską piękność, wielokrotnie podkreśla jej kobiece kształty, powab i wdzięk. Dobry Tibo Krovic jest również uczciwy i dobry do granic przerysowania - kocha swoją pracę, swoje miasto, jest sumienny i przykładnie piastuje swój urząd. W wachlarzu postaci przewijających się przez powieść człapie też ociężale groteskowo gruby prawnik Yemko Guilliame, którego pasją jest kaligrafowanie cytatów na ziarenkach ryżu; tajemniczo wróży z fusów odsłaniając kurtynę widmowego teatru Mamma Cesare; jej syn uśmiecha się spod charakterystycznego włoskiego wąsika, a na to wszystko spogląda z góry, przeczesując swoją brodę, legendarna patronka Kropki - Walpurnia. 
   Uwielbiam realizm magiczny w powieściach - a wydawca obiecuje już w opisie na okładce "realizm magiczny jak u Marqueza" - i z czystym sumieniem stwierdzić mogę, iż obietnicy dotrzymuje. Kropka ma swoje drugie oblicze, oblicze widmowe, zaczarowane, nadrealne - ma niezwykłą brodatą patronkę, która patrzy na poczynania bohaterów z wieży na ratuszu już od ponad dwustu lat, kiedy to oddała się zbrojnym oddziałom Hunów, by bronić kropkowych kobiet. W jego podziemiach również odbywają się przedstawienia teatralno-cyrkowej trupy  duchów. To wszystko czyni powieść swego rodzaju baśnią, dodaje jej posmaku magii, a autorowi daje możliwość popisu wyobraźni, która w przypadku Nicoll'a jest wyjątkowo wybujała.
   Styl autora jest jedyny w swoim rodzaju. Mnie bardzo przypadł do gustu powieściowy metajęzyk, nadający opowieści lekkości, ukazujący brak dystansu i chęć zbliżenia autora do jego czytelników poprzez uchylenie rąbka tajemnicy dotyczącej toku myślowego w ramach działalności twórczej. Autor pisząc mówi do nas, przelewa na papier swoje dygresje bądź dopowiedzenia dotyczące pisania powieści, otwiera literackie drzwi dzielące świat realny z epicką fabułą, mruga okiem do odbiorców:
  "Lecz w opowieściach nie ma nieopisania. W opowieściach opis jest obowiązkowy."**
   "Zaciągnij zasłony. To rozsądna rada dla tych, którzy czytają opowieść, podobnie jak dla ludzi w jej wnętrzu.  Zaciągnijcie zasłony i zaczekajcie na śniegu, aż Agathe znów je odsunie, umyta i ubrana, z uczesanymi włosami i nałożonym makijażem."***
  W niektórych momentach zabieg ten przybiera wręcz formę jawnego parodiowania niektórych utartych i oklepanych zabiegów powieściowych czy rozwiązań narracyjnych:
   "Całe szczęście, choć podobne złośliwości losu są częste w powieściach jako sposób na wywołanie nieporozumień między kochankami, nic takiego nie stało się z kartką Tiba."****
Nicoll to hipnotyzer wyobraźni - jego sposoby prowadzenia fabuły są tak sugestywne, iż nawet nie zauważamy, jak użyte przez niego w warstwie narracyjnej słowa i sformułowania każą nam wyobrażać sobie przemianę kobiety w psa. Autor wmawia nam absurdy i robi to tak umiejętnie, iż udaje mu się naszą wyobraźnią zawładnąć i skierować na pożądane tory. Niezwykłe. Bardzo świeży i innowacyjny jest też w warstwie narracyjnej zabieg reżyserowania opowieści, którą Mamma Cesare opowiada Agathe - kobieta interpretowała wszystko na swój filmowy sposób robiąc z tego niezgorszy romans, przewijała mniej ciekawe momenty, ba, nawet obsadziła już główne role. Agathe kręciła film, a czytelnik go oglądał. Nicoll ma wielki dar władania słowem i lepienia z niego jak z plasteliny. Po tym wszystkim wtrącanie się brodatej i upstrzonej brodawkami Walpurni do narracji nie dziwi już nikogo.
   Naprawdę dobra książka.  Zabawna, magiczna, miejscami gorzka, czasem śmieszna, pełna uroku starych księgarni, wypełnionych zapachem kawiarni, kłująca oczy blistrem starego teatru. Nicoll miesza wiele elementów by stworzyć pełen melancholii obrazek miasteczka wspomnień, potem dorzuca do tego absurd, który absurdalnie służy powieści. Magiczna. Warto przeczytać.
Książkę otrzymałam do recenzji dzięki uprzejmości wydawnictwa Nasza Księgarnia i portalu Sztukater
*s. 353.
** s. 106.
*** s. 270
****s. 233. 
Wydawnictwo, miejsce i data wydania: Nasza Księgarnia, Warszawa 2011.
Wydanie: I
Ilość stron: 447.
Przekład: Anna Studniarek
Tytuł orginału: The Good Mayor
Data powstania: 2008.
Moja ocena: 5/6

5 komentarzy:

  1. Już jak o niej mi pisałaś byłam jej ciekawa, teraz moja ciekawość sięgnęła zenitu;) Jak oddam Ci te co mam to uśmiechnę się o tą do Ciebie ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie książki które są zabawne, magiczne i odrobinę gorzkie, więc chętnie poznam tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  3. hmmm.... brzmi ciekawie,no i recenzja bardzo dobra :) Tak dobra, że aż zachęciłaś mnie do lektury.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tego, co tutaj czytam, książka dobra na pochmurne sierpniowe dni (sic!) Człowiek nie wie, czy jeszcze śpi, czy już się obudził.

    OdpowiedzUsuń
  5. Choć czuję się zachęcona, nie wiem czy to odpowiednia pozycja dla mnie.

    OdpowiedzUsuń