Fizyka. Po przeczytaniu tego wyrazu zapewne zdecydowana większość z Was zastanawia się czy warto czytać dalej. Dlaczego tak jest? Może właśnie dlatego, że Wasi nauczyciele nie czytali książki O' Hare i przez lata nauki raczyli Was uparcie enigmatycznymi formułkami i oderwanymi od rzeczywistości wzorami. A tymczasem nauka ta może być ciekawa, intrygująca i fascynująca.
Książka Micka O'Hare to zbiór wielu interesujących doświadczeń wraz z instrukcjami dotyczącymi sposobu ich przeprowadzania, spisami potrzebnych przedmiotów, opisami tego, co możemy zobaczyć w trakcie eksperymentu oraz wyjaśnieniami, jakie zachodzą rekcje i dlaczego tak się dzieje. I nie są to wcale rzeczy z kosmosu wzięte - autor proponuje nam wnikliwe przyjrzenie się otaczającej nas rzeczywistości, pomaga dostrzec to, czego na co dzień nie zauważamy, stawia pytania i stara się na nie eksperymentalnie odpowiedzieć. Autor bierze pod lupę najbliższe otoczenie czytelnika i wyodrębnia poszczególne działy książki jako pole obserwacji i badań. I tak oto znajdziemy się wraz z nim w kuchni (tu między innymi nauczymy się odzyskiwać żelazo z płatków śniadaniowych), w salonie ( poznamy różnicę między martini wstrząśniętym a zmieszanym), w gabinecie ( tu stworzymy własną, osobistą chmurę), w łazience (wyodrębnimy własne DNA domowym sposobem), w warsztacie (będziemy prać brudne pieniądze colą) oraz w ogrodzie (tu natomiast spreparujemy własny wulkan).
Oprócz zaproszenia do wspólnych doświadczeń można w książce O'Hare odnaleźć coś, co na swój użytek nazwę "laboratoryjną etykietą" - mianowicie autor nie próbuje ustawić się w pozycji naukowej alfy i omegi, dopuszcza możliwość błędów w swoich wnioskach, ma świadomość braku stuprocentowej pewności i tym samym zachęca czytelnika, by wszelkie odmienne spostrzeżenia czy rezultaty badań kierował do redakcji (podaje nawet adres internetowy). Nie mogę również odmówić książce pewnej dozy naukowości - wyjaśnienia autorskie po przeprowadzonych doświadczeniach wymagają jednak choćby elementarnej wiedzy z zakresu fizyki. Minusem książki, jedynym chyba, jest używanie przez O'Harę pojęć, które pozostaną niejasne dla czytelnika nieznającego ich definicji. No chyba że jego ciekawość i głód wiedzy zostaną na tyle rozbudzone, że pofatyguje się do encyklopedii czy internetu.
Dużą sympatię budzi brak dystansu autora do czytelnika oraz niewątpliwe poczucie humoru twórcy książki, zawarte w licznych dygresjach przy każdej możliwej okazji, które nie tylko uprzyjemnia lekturę i abstrahuje od czysto naukowych partii tekstu, ale sprawia, że przyjemnie się to czyta. Mało tego, autor zdradza również zabawne kulisy testowania wielu eksperymentów w redakcji oraz, przy okazji, raczy czytelnika przepisami na kluseczki jego mamy czy też grillowane szparagi. Lekturę i korzystanie z publikacji ułatwiają także liczne szkice obrazujące niektóre doświadczenia.
Oprócz zaproszenia do wspólnych doświadczeń można w książce O'Hare odnaleźć coś, co na swój użytek nazwę "laboratoryjną etykietą" - mianowicie autor nie próbuje ustawić się w pozycji naukowej alfy i omegi, dopuszcza możliwość błędów w swoich wnioskach, ma świadomość braku stuprocentowej pewności i tym samym zachęca czytelnika, by wszelkie odmienne spostrzeżenia czy rezultaty badań kierował do redakcji (podaje nawet adres internetowy). Nie mogę również odmówić książce pewnej dozy naukowości - wyjaśnienia autorskie po przeprowadzonych doświadczeniach wymagają jednak choćby elementarnej wiedzy z zakresu fizyki. Minusem książki, jedynym chyba, jest używanie przez O'Harę pojęć, które pozostaną niejasne dla czytelnika nieznającego ich definicji. No chyba że jego ciekawość i głód wiedzy zostaną na tyle rozbudzone, że pofatyguje się do encyklopedii czy internetu.
Dużą sympatię budzi brak dystansu autora do czytelnika oraz niewątpliwe poczucie humoru twórcy książki, zawarte w licznych dygresjach przy każdej możliwej okazji, które nie tylko uprzyjemnia lekturę i abstrahuje od czysto naukowych partii tekstu, ale sprawia, że przyjemnie się to czyta. Mało tego, autor zdradza również zabawne kulisy testowania wielu eksperymentów w redakcji oraz, przy okazji, raczy czytelnika przepisami na kluseczki jego mamy czy też grillowane szparagi. Lekturę i korzystanie z publikacji ułatwiają także liczne szkice obrazujące niektóre doświadczenia.
Odbiorca - mam pewien problem z określeniem, do kogo kierowana jest ta książka. Początkowo byłam przekonana, że jej potencjalnym odbiorcą jest dziecko, no najwyżej nastolatek. Jednak po zagłębieniu się w tekst stwierdzam, że nawet osoby dorosłe nie będą się z tą publikacją nudzić, tym bardziej, że:
"Podobnie jak w przypadku wielu innych eksperymentów z tej książki, potrzeba do tego mocnego trunku. Zatem jest to idealny pretekst do otwarcia butelki whisky (...)"*
Myślę, że wspólna lektura książki rodziców z dziećmi jest doskonałą okazją, by rozbudzić w nich ciekawość świata i zainteresować fizyką i ogólnie naukami ścisłymi oraz przyrodniczymi. Książka może służyć również pomocą nauczycielowi takich przedmiotów na wielu lekcjach - zainteresowanie uczniów tematem zajęć jest więcej niż gwarantowane, gdy zamiast suchych formułek zaserwuje mu się coś, co może zobaczyć i czego może dotknąć. Niemniej jednak polecam każdemu, jako miłą formę spędzenia wolnego czasu i okazję do poszerzenia swoich horyzontów poprzez świetną zabawę.
Książkę otrzymałam do recenzji dzięki uprzejmości wydawnictwa Insignis i portalu Sztukateria
*s. 137.
Wydawnictwo, miejsce i rok wydania: Insignis, Kraków 2011.
Ilość stron: 232
Przekład: Maria Brzozowska
Moja ocena: 4/6
Całkiem fajna, ciekawa książka. Może zerknę do niej, jak gdzieś napotkam.
OdpowiedzUsuńInteresująca treść :) Ciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś do niej zajrzę, ale na chwile obecną nie bardzo ;)
OdpowiedzUsuńTo mogłoby być ciekawe ;D
OdpowiedzUsuńO tak, rozejrzę się za tą pozycją! :)
OdpowiedzUsuńOkładka rewelacyjna:)
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca pozycja. Nigdy nie wiadomo kiedy różne ciekawostki i takie "domowe" doświadczenia mogą się nam przydać w praktyce. Z chęcią bym ją przeczytała:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Mam już książkę tego typu na półce. Dostałam ją dawno temu, jeszcze za dziecięcych czasów, ale jakoś nigdy nie miałam okazji (a może chęci?) wykonywać tych wszystkich doświadczeń. Chyba wolałam poczytać ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka zdaje się całkiem ciekawa, szczególnie dla mężczyzn, którzy nałogowo oglądają Discovery i programy typu Brainiac czy Pogromcy mitów. Być może to kwestia przypadku, ale mam wrażenie, że jestem otoczona z każdej strony fanami takich tematów. Chyba mogę im tą książkę śmiało polecać :)
OdpowiedzUsuńPostaram się ją przeczytać, ale w najbliższej przyszłości. Dziękuję za jej recenzję.
OdpowiedzUsuńSuper książka, idealna dla moich szkolnych odkrywców, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń