Karolina Południowa, kraina, rzec by się chciało mlekiem, a na pewno miodem płynąca. Ale nawet w raju jak się okazuje, nie można uniknąć cienia, goryczy i bólu. Powieść Sue Monk Kidd to pełna ciepła opowieść, w której poruszane są jednak tematy trudne i bolesne. To opowieść o szukaniu prawdy, o dostrzeganiu innego człowieka, o przekraczaniu barier narzuconych przez społeczeństwo i dorastaniu. A wszystko w magicznej atmosferze o słodkim smaku miodu i zapachu dojrzałych brzoskwiń.
Tajemnica sprzed lat nie daje nastoletniej Lily spokoju. Okoliczności, w których utraciła matkę pamięta tylko jako niejasny przebłysk, na nic nie zdają się również próby wyciągnięcia jakichkolwiek informacji na jej temat od ojca, z którym relacji dziewczynki nie można bynajmniej określić nawet jako poprawnych. Niekochana, nierozumiana i surowo karana przez T. Raya za wszelkie najdrobniejsze przewinienia oparcie znajduje tylko u swej czarnoskórej opiekunki, Rosaleen. W ciągu dnia Lily pomaga ojcu sprzedawać brzoskwinie z jego plantacji, czego szczerze nienawidzi, nocami natomiast wyciąga z sekretnej skrytki rzeczy swojej matki - rękawiczki, fotografię oraz obrazek czarnej Marii - i marzy...
Los i notatka zamieszczona na odwrocie obrazka Czarnej Madonny prowadzą dziewczynkę wraz z jej towarzyszką do miasteczka Tiburon, wprost do domu trzech sióstr pszczelarek o orginalnych imionach August, June i May. Lily oprócz azylu i ukojenie szuka w ich różowym domu odpowiedzi na nurtujące ją od zawsze pytanie o przeszłość swojej matki. Dom trzech sióstr to istna oaza i cichy, bezpieczny azyl - dziewczynka odnalazła tam nie tylko schronienie, ale również przyjaźń i... miłość. Jednak nawet tak sielskie miejsce nie jest pozbawione trosk, o czym można się przekonać śledząc losy May. Swoją drogą za tę kreacje należą się autorce gromkie brawa. Upośledzona wskutek śmierci siostry bliźniaczki kobieta odczuwa na własnej skórze zło tego świata; najmniejszy wypadek jest w stanie doprowadzić ją do histerycznego płaczu z którym radzi sobie zapisując tragedie na małych karteczkach i wtykając je między kamienie jej osobistej "ściany płaczu". Jak się okazuje jednak - nie ma leku na zło tego świata. Jedynym rozwiązaniem na ukojenie jest więc dla niej odejście z niego...
Lata 60. w Stanach Zjednoczonych to również ważny historycznie czas, wtedy bowiem odbyła się batalia mająca na celu przyznanie praw obywatelskich czarnoskórym mieszkańcom. To czas działalności Martina Lutera Kinga; czas, kiedy czarnoskórzy postanowili zrzucić więzy dyskryminacji i poniżenia, zapragnęli możliwości uczestnictwa w nabożeństwach, prawa do głosowania. Zapragnęli, by wreszcie dostrzeżono w nich wnętrze, a nie tylko ich fizyczność, na którą nie mieli przecież wpływu. Nie obyło się jednakże bez walki. Ofiarą niezadowolenia białych z równouprawnienia podwładnych im dotychczas Murzynów padła między innymi Rosaleen - idąc do okręgu wyborczego zostaje ona brutalnie pobita przez miejscowych radykałów.
"T. Ray nie wierzył, żeby Murzynki były mądre. Ponieważ pragnę opowiedzieć tutaj całą prawdę, a to oznacza również najgorsze, ja osobiście uważałam, iż mogą być mądre, lecz oczywiście nie tak mądre, jak ja, gdyż byłam biała. Jednak leżąc teraz w łóżku w miodowni, potrafiłam myśleć tylko o jednym: jaka ta August jest inteligentna, jaka kulturalna, i bardzo mnie to dziwiło. Dzięki temu uświadomiłam sobie, że drzemią we mnie uprzedzenia."**Sue Monk Kidd w swej powieści podjęła się trudnej roli równouprawnienia czarnoskórego bohatera na kartach literatury. Posługuje się tu też ciekawym motywem Czarnej Madonny, tajemniczym i mistycznym, ale jednocześnie swojskim i jakże wymownym, ponieważ, jak tłumaczyła August: "wszyscy potrzebują Boga, który byłby podobny do nich"***. Czarna Madonna była najprawdopodobniej figurą ze statku, ale spragnieni pocieszenia Murzyni zobaczyli w niej swoją Marię i uwierzyli, iż do owego drewnianego posągu zstąpił właśnie jej duch. Kult Czarnej Marii wnosi do powieści pierwiastek transcendentny i magiczny, pełni funkcję ukazywania siły jedności czarnoskórych bohaterów, rehabilituje ich jako wspaniałych ludzi.
*s. 229.
**s. 88-89.
***s. 152.
Wydawnictwo, miejsce i rok wydania: Albatros, Warszawa 2005.
Ilość stron: 318.
Seria wydawnicza: Literka.
Moja ocena: 5/6.
Wyzwanie: Bracie, siostro... rodzino, Papierowy zwierzyniec
Ciekawa recenzja :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiałam okazję przeczytać tę książkę, a także weszłam w jej posiadanie ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest przepiękna. I mądra.
Jejku, ja za nią choruję. Chyba w końcu sobie ją kupię ;)
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji najchętniej od razu bym ją zaczęła czytać ;)
Słyszałam co nie co, o tej książce. Chyba muszę ja zakupić, bo jakoś mnie ciekawi twoja opinia i dość wysoka nota.
OdpowiedzUsuńOglądałam jedynie film, ale i on wywołał we mnie mnóstwo emocji. Taka tematyka jest bardzo ludzkości potrzebna...
OdpowiedzUsuńjedno słowo i nic dodać, nic ująć: UWIELBIAM ;d
OdpowiedzUsuń