czwartek, 6 stycznia 2011

Sabat książkownic, odsłona druga

   Witam Was już po raz drugi na książkowym sabacie:) Goszczący u mnie od wczoraj Jakub Wędrowycz czyni mi tu istne egzorcyzmy, ale jak stwierdził, sabaty to co innego, w jego kompetencji nie leżą, więc posila się po całym dniu ciężkiej pracy zasłużonym trunkiem wyskokowo-wysokoprocentowym znanym zwykłym śmiertelnikom pod nazwą bimbru;)

   A więc zaczynajmy. Temat na dziś to:
   W roli głównej: okładka. Jaki ma wpływ oprawa graficzna książki na chęć jej przeczytania przez Was? Jak wielkie jest jej znaczenie?
   Macie może okładki, które Was zachwyciły? Prace konkretnych wydawnictw. Co się Wam podoba, a co nie. Czy zdarzyło Wam się nie wypożyczyć/kupić książki danego autora tylko dlatego, że wydało ją inne wydawnictwo? Bo to niby ta sama terść, ale w innej oprawie i już inne odczucia? I jak to jest z rekomednacjami na odwrocie okładki? Czytacie je czy może są dla Was zupełnie nieistotne? A może przydarzyło Wam się dowiedzieć zakończenia historii właśnie z takiego "końcwookładkowego" wywodu nadgorliwego wydawcy?
   Zapraszam do dyskusji. 

8 komentarzy:

  1. Okładka ma dla mnie wielkie znacznie, ale jeśli mi się nie podobała to z tego owody nie odkładałam książki. Zawsze czytam to co jest z tyłu. To dla mnie taka garść informacji czy czytać książkę.

    A czy zapadły mi jakieś w pamęć? W tej chwili przychodzą mi na myśl dwie: Szeptem- Becca Fitzpatrick miała coś tajemniczego i magicznego w sobie, a Marley i ja- John Gorgan ponieważ był słodki mały szczeniak ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Muzowe okładki książek Murakamiego - są zachwycające. Podobnie jak Llosa w Znaku - cudo. Aż miło popatrzeć na takie pozycje :)

    Czy okładki mają znaczenie? A i owszem, po niektórych od razu widać, że to fantastyka, a ja do fantastyki się nie zbliżam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama okładka ma znaczenie niewielkie, już od dawna nie sięgałam po książki kierując się tym kryterium.
    Zresztą oduczył mnie trochę tego podaj.net, skąd ściągnełam sporo książek, tam okladki się nie widzi, jest co najwyżej opisany stan książki.
    natomiast nei jest tak, że nie ma to znaczenia. Lubię czasem porównać wyjątkowo okladki polskie z wydaniami zagranicznymi i rzadko kiedy jest to porównanie na korzyść.
    Przykład tutaj: http://filetyzizydora.blogspot.com/2010/11/noce-deszczu-i-gwiazd-maeve-binchy.html

    OdpowiedzUsuń
  4. co tu ukrywać - okładka rzecz ważna, szczególnie przy wizycie w księgarni bez konkretnego celu . Nie cierpię okladek ze zdjęciami w stylu Harlequinów (ostatnio widzialam jakąś nową książke polskiej autorki, pisze o zazdrości- okropieństwo). Okładki Muzy są faktycznie bardzo wysmakowane - np. Zafon, nowa seria Marqueza, Lolita Nabokova (najlepsza okladka z wszystkich krajów,które wydały tę książkę).
    Co innego gdy przeczytam na temat danej książki jakąś dobrą recenzję, spodoba mi się treść- wtedy nie patrzę już na okładkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przykład Izy to wlaśnie taki typ okładki,który mnie tandetą odstrasza.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zwracam uwagę na okładki, przyznaję się :) Jest to dla mnie istotne. Natomiast czytanie streszczeń okładkowych czasami mnie denerwuje. Jeśli nie znam książki przebiegam oczami ze strachem, że coś tam może zdradzić treść.

    OdpowiedzUsuń
  7. oj często okładka ma dla mnie duże znaczenie! właściwie ostatnio mam wrażenie, że staję się okładkoholiczką. Coraz więcej książek jest PIĘKNIE wydanych, a jeśli jeszcze za tym idzie dobra treść- to aż miło taką książkę mieć na półce.
    A czytanie opisu z okładki? Hm... z tym mam zawsze problem- bo niestety czasem te opisy są kiepskie, za dużo zdradzają, bądź przesładzają... dlatego zazwyczaj "rzucam" okiem i na tym poprzestaję... a o treści przekonuję się sama, bądź czytając blogowe opinie:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja uwielbiam okładki starej "białej" serii "Fantastyka i groza" Wydawnictwa Literackiego.

    Poza tym uważam, że okładka nosząca lekkie ślady zużycia i upływu czasu zyskuje na uroku, a Wy?

    OdpowiedzUsuń