czwartek, 20 stycznia 2011

"Gdzieś między lękiem a seksem tkwi namiętność"* - "Namiętność" - Jeanette Winterson


   Perełka po prostu. Ta książka obaliła wszelkie uprzedzenia, jakie wobec niej sobie roiłam. Że romans, że poupychane tło historyczne mnie zanudzi, że krótka, więc pewnie mało ambitna. Nic podobnego... Zafascynował mnie opis na okładce, twórczości Jeanette Winterson nie znałam dotąd wcale. Opis nie oddaje nawet w połowie piękna i magii tej książki, nieznajomość autorki mam nadzieję rozgrzeszyć silnym postanowieniem poznania jej dzieł, bo warto. Ograniczona forma w niczym nie przeszkadza w przekazaniu czytelnikowi masy treści, metafor, legend i przygód; brak tu zbędnych słów, wszystkie są oszlifowane niczym diamenty, przemyślane, znaczące. Jestem pod dużym wrażeniem.
   Akcja powieści rozgrywa się na początku XIX wieku. Zasadniczo książka ma dwóch bohaterów, młodego żołnierza armii napoleońskiej Francuza Henry'ego oraz piękną, aczkolwiek tajemniczą i nietypową pod względem swego wyglądu oraz preferencji i życiowych wyborów Wenecjankę Villanelle. Jak to się dzieje, iż ich drogi się splatają dowiadujemy się dopiero w trzecim rozdziale; wcześniej autorka oddaje głos osobno każdemu z nich pozwalając na intymne sam na sam z czytelnikiem, podczas którego mogą mówić, opowiadać, dawać się poznać; mogą wyjawiać swe historie życia oraz dzielić się poglądami na wiele spraw.
   Zaczyna Henry. Opowiada o wielkości cesarza Napoleona, o euforii i szale na jego punkcie, jakiemu poddali się Francuzi (do tego stopnia, iż ksiądz powiesił jego portret obok Matki Boskiej), o zamiłowaniu Bonapartego do wysokich koni i niskich sług, oraz do kurczaków (to właśnie przygotowywaniem ich na cesarski stół zajmował się początkowo młody żołnierz). W jego żołnierskim życiu towarzyszą mu mistrzowsko wykreowani bohaterowie, jakimi są Irlandczyk Patryk obdarzony sokolim wzrokiem (z wieży kościelnej podgląda negliżujące się parafianki) i opowiadający niesamowite opowieści o elfach i goblinach oraz Słowianin Domino, obdarzony talentem ujarzmiania najdzikszych koni Napoleona.
   Potem swą niezwykłą opowieść snuje Villanelle. Zaczarowuje nas magiczną atmosferą swego miasta-labiryntu, miasta znajdującego się w ciągłym ruchu, miasta nieustannych przemian i żebraków w koronach ze szczurów. Opowiada legendę o synach gondolierów, którzy mają błony między palcami umożliwiające im stąpanie po wodzie. Ją natura również obdarzyła tym dziedzictwem, w wyniku błędnie sprawowanego rytuału na wyspie umarłych przez jej matkę, gdy była z nią w ciąży. Młoda Wenecjanka mówi o swych awanturniczych przygodach, o zamiłowaniu do hazardu i zakazanym uczuciu do zamężnej kobiety. To jej zguba.
   Bohaterowie powieści prowadzą również rozważania, mające na celu zgłębienie istoty wiary (interesując jest teoria na temat niechęci Maryi do mężczyzn spowodowanej gwałtem, jakiego dopuścił się na niej Bóg przy zwiastowaniu), namiętności, miłości, hazardu utożsamianego z dokonywaniem życiowych wyborów. Formułują obrazy swoich narodów, z których wyrośli, których duch tli się w każdym z nich:
   "Jesteśmy chłodnym narodem zarówno w czasie świąt, jak i w dni ciężkiej pracy. Niewiele nas dotyka, lecz tęsknimy za czymś, co by nas dotknęło. Leżymy w nocy bezsenni i chcemy, żeby ciemność rozstąpiła się ukazując nam wizję. Przeraża nas poufałość naszych dzieci, ale pilnujemy, żeby wzrastały jak my. Chłodne jak my. W taką noc twarze i dłonie płoną, a my wierzymy, że jutro ukaże nam anioły, a dobrze znany los odsłoni nową ścieżkę."**
- mówi o Francuzach Henry.
   "Jesteśmy narodem filozofów, obeznanym z naturą chciwości i żądz - trzymamy za rękę i diabła i Boga. Nie chcielibyśmy wypuścić ani jednego, ani drugiego. Ten żywy most kusi każdego i można na nim odnaleźć lub stracić własną duszę"***
- opisuje Villanelle Włochów.
   Kolejny, trzeci rozdział, rzuca w swe ramiona oboje młodych bohaterów. Ich zgubne namiętności pchają ich sobie w ramiona (on zawiedziony namiętnym uwielbieniem dla Napoleona, ona przegrana w hazardowej grze, która była jej namiętnością). Henry patrzy na tonięcie dwóch tysięcy żołnierzy podczas przeprawy na podbój Anglii, cierpi w Rosji głód tak silny, iż ogląda innych żołnierzy zjadających własne ręce, zostawia towarzyszy z zamarzniętymi w końskich brzuchach nogami. Stopniowo jego fascynacja Napoleonem słabnie, Henry widzi, iż wielka misja i podbój świata, w którym z takim zapałem uczestniczył, nie była niczym więcej niż toczonym przez robaka jabłkiem, mglistą mrzonką zakochanego w sobie samoluba Bonapartego. Villanelle jest również zgorzkniała, oszukana przez życie. Oboje wyruszają w świat, wędrują przez Europę by dotrzeć do Wenecji.
   Tam, niczym krzyżujące się uliczki i przejścia magia zaczyna krzyżować się z realnością. Nie wiadomo już co jest fikcją a co rzeczywistością, granica się zaciera, a może nigdy jej nie było... Henry pomaga Villanelle znaleźć jej zgubione serce, dziewczyna połyka je... Urywki realności, skrawki magii. Może to rzeczywistość odbita w wodzie, może to cienie realnych zdarzeń. Może morderstwo nie miało miejsca, może obłęd Henry'ego pozwala mu zachować zdrowy rozsądek...
   "Namiętność. Obsesja. Poznałem je obie i wiem, że dzieląca je linia jest tak cienka i okrutna, jak wenecki sztylet."****
*s. 78.
**s. 14.
***s.72.
****s. 182
Wydawnictwo, miejsce i rok wydania: Rebis, Poznań 2003.
Ilość stron: 190.
Przekład: Joanna Gołyś.
Moja ocena: 6/6.
Seria: Salamandra

8 komentarzy:

  1. Nie wiem czemu, ale strasznie lubię Twoje recenzje ;) Piszesz tak, że chciało by się od razu sięgnąć po tą książkę.

    Tak jak myślałam, książka dołączy do tych innych, które chce przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawiłaś mnie, możliwe, że poszukam tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz jak zachęcić człowieka do książki :D Zapisuję na listę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mooly ja też nie słyszałam dotąd o pani Winterson, ale dzięki Twojej recenzji na pewno po nią sięgnę.
    Btw. mnie bardzo się podobają Twoje recenzje :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Chcę przeczytać od zaraz!- tak mnie zaciekawiła ta recenzja..dawno nie czytałam tego typu książki

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestey nie przeczytam tej książki w najbliższym czasie ale kiedyś? Czemu by nie ;))

    Swoją drogą przepraszam za dość rzadkie odwiedziny w ostatnim czasie ale niestety zaliczenia i sesja robią swoje ;))

    P.S. Jak się czujesz? Synek cierpliwy, czy już wypatruje chwili, w której opuści dotychczasowe mieszkanko?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach, ach, Winterson niestety jest słabo znana u nas. Zawsze myślałam, że to dlatego, że wydawnictwo Rebis daje jej książkom takie romansiarskie okładki, jak np. do "Namiętności" ;) W każdym razie powieści ma cudowne, wszystkie są równie szczupłe objętościowo, ale to dlatego, że każde jej zdanie jest wyważone i każdy opis minimalny. Bardzo polecam na następny rzut "Płeć wiśni", "Wolność na jedną noc" (może te dwie gdzieś dostaniesz tanio na allegro, albo w tanich księgarniach) oraz wznowioną (czy też po raz pierwszy przetłumaczoną?) ostatnio: "Dyskretne symetrie". Ta ostatnia to moja naj naj.

    Bardzo cieszę się, że ją odkryłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Bujaczek - bardzo miło mi to czytać:) To sympatyczne, ze ktoś czyta moje rozwlekłe recenzje;)

    @ Dosiak - naprawdę warto:)

    @ kasandra_85 - to miłe:) Kiedy książka podoba mi się duuużo o niej myślę i poprostu muszę podzielić się z Wami odczuciami. Również pozdrawiam:)

    @ Maya - ja o Winterson słyszałam, ale zawsze gdzieś mi przemykała niepostrzeżenie między innymi książkami i autorami. Takie odkrycia oczywistego są bardzo miłe. Dziękuję za miłe słowa:*

    @MONIKA SJOHOLM - ja mam tak samo czytając recenzje na Twoim blogu:) Przekonujesz mnie do książek, które przerzucałam i odkładałam:) A ta powieść jest naprawdę niesamowita:)

    @Lena173 - miło, że wpadłaś:) Znam ten harmider sesyjny, sama też biegam po praktykach i zaliczeniach:/ Synek to leniuszek pierwsza klasa:) Daje mu jeszcze 6 dni a potem konieczne będzie zmienienie środków perswazji;) Narazie pokazujemy mu z Mężem, jakie ma śliczne łóżeczko, ale na ten argument pozostaje obojętny;)

    @ pani Katarzyna - dokładnie, uwielbiam okładki Rebisa z serii Salamandra, ale ta najszczęśliwsza nie jest, zbyt jednoznacznie się kojarzy:( Zgadzam się z Tobą w 100% odnośnie mistrzowskiego operowania słowem Winterson; styl ma cudowny:) Czuję się bardzo zachęcona do "Dyskretnych symetrii", sięgnę po nie niebawem:)

    OdpowiedzUsuń