Powiem szczerze - zaintrygowała mnie okładka. Nie ukrywam, iż w wielu przypadkach, to właśnie wizualna strona książki decyduje o mojej chęci jej przeczytania - takie moje skrzywienie;) Ale się nie zawiodłam - choć spodziewałam się nieco innego prowadzenia fabuły.
Miała być to bowiem rzecz o współczesnym problemie wciąż niestety żywej w zwyrodniałych kręgach polskiej młodzieży plagi ideologii nazistowskiej i hołdowania chorym mrzonkom Hitlera. W rzeczywistości jednak historia Heinricha i jego zdegenerowanych koleżków, tworząca swoistą kompozycję klamrową utworu, jest tylko pretekstem do przypomnienia czytelnikowi apokalipsy XX wieku - II wojny światowej i masowej zagłady ludności niearyjskiej. Akcja historycznej wstawki rozgrywa się w Auschwitz. Gortat pozwala swojemu czytelnikowi oglądać obozową odyseję więźniów z rozlicznych punktów widzenia - raz widzimy ją oczyma Unterscharfurera Grohmanna - bezwzględnego dla "nieniemców", spragnionego zadawania bólu i wyładowywania swych frustracji na więźniach kanalii, który rozrywkę czerpie z katowania podwładnych. Innym razem czytamy o rzeczywistości oświęcimskiej w dzienniku również niemieckiego żołnierza - Stoopa - ta postać jednak nosi już ślady człowieczeństwa - w obozie jest, by uniknąć oddelegowania na front, pragnie również załatwić tę ciepłą posadkę bratu Frazowi. Gdy otrzymuje telegram o śmierci żony przy porodzie oraz o uduszenia syna pępowiną, a także gdy jego brat, nie mogąc znieść oświęcimskiej rzeczywistości popełnia samobójstwo, do Stoopa dociera, że nie walka o przestrzeń życiową dla fuhrera jest jego życiowym powołaniem - ratuje on wspólnie z psem Mensch'em Żydowską sierotę od pewnej zagłady. Kiedy indziej podróżujemy bydlęcym wagonem wraz z Lajosem Egerem (zamiłowanym w Niemieckiej literaturze i kulturze Żydem narodowości węgierskiej) oraz jego uczniem Danielem - widzimy ludzi umierających z pragnienia, trupki niemowląt trzymane przez upierające się przy życiu ich pociech, zrozpaczone matki. Razem z nimi po dotarciu na miejsce udajemy się na rzekomą kąpiel - tyle, że my już wiemy iż to kłamstwo; oni nie i to ich jedyne błogosławieństwo. Autor nie szczędzi czytelnikowi szczegółów też jeśli idzie o obozowe pojmowanie medycyny - wszelkie choroby były jak najbardziej mile widziane, więźniarki poddawano zabiegom wszczepienia w macicę komórek rakotwórczych, z transportów wyszukiwano bliźniąt, by poprzez badania genetyczne podnieść płodność Niemek i rozlać dwa razy szybciej rasę aryjską po kuli ziemskiej; szukano również liliputów w celu skarlenia narodów niearyjskich w razie by krematoria obozowe nie były dość wydajne, by całkowicie je wyeksterminować. Wstrząsają opisy gabinetu doktora Megelego - w słojach na półkach trzymał on osobliwy materiał badawczy - wydłubane oczy, szkielety liliputów, głowy bliźniąt zatopione w formalinie. Oczywiście są też przykłady bohaterstwa i zachowania człowieczeństwa - bohaterami, którym się to udało są między innymi Lucyna Steiner i Mensch (owczarek niemiecki - tak właśnie). Lucyna to spolszczona Niemka, odmawia ona jednak, śladami męża Bruna, podpisania sojuszu z Rzeszą; w obozie funkcjonuje jako lekarka w bloku kobiet. Zostaje oskarżona za rzekome zabicie Niemca Grohmanna oraz pomoc w ukrywaniu żydowskich niemowląt, które po porodzie należało natychmiast spalić, spotyka ją kara śmierci. Jej misję kontynuuje pies Mensch, pobity niemal na śmierć przez swego pana Grohmanna za zagryzienie innego owczarka, znęcającego się nad więźniarką. Menschowi cudem udaje się uniknąć losu potrawki z psiny, którą miał się stać, jednak miłosierni więźniowie nie pozwalają zwierzęciu zdechnąć; leczą psa i ofiarowują Rapportfuhrerin Drechsler. Ta szkoli owczarka na tropiciela Żydowskich niemowląt, pies jednak, w niewytłumaczalny sposób, kierując się zdumiewającą, nadprzyrodzoną rzec można moralnością i poczuciem etyki, swoistym człowieczeństwem, oszukuje właścicielkę konspirując z Lucyną - nie przynosi pani ukrytego dziecka, a jedynie zawiniątko z suchym chlebem. W pamięć zapada ostatnia scena, gdy wywieziony za bramy obozu przez Stoopa, który dostrzegł dziwne człowieczeństwo i ludzkie miłosierdzie w psie, Mensch niesie zawiniątko z dzieckiem w stronę domostw.
Opowieść o fabryce śmierci jest wkomponowana w całość na prawach sennej wizji Heinricha, który po ulicznej bójce zapadł w śpiączkę. Znaczącym rekwizytem i łącznikiem chłopaka z przeszłością jest też posiadany przez niego pasek Grohmanna. Pasek, który omal nie przyczynił się do zabicia Menscha; pasek, który stał się zgubą dla Lucyny, która ukrywała go wraz z pozostałymi częściami munduru zabitego wskutek fortelu więźniów Grohmanna. Piętnastoletni Henryk nie miał łatwego dzieciństwa - ojciec alkoholik znęcał się nad matką, którą chłopak bardzo kochał, a która zaharowuje się by utrzymać rodzinę. Nie usprawiedliwia to jednak zbrodni jakie dokonał pod natchnieniem opętanego ideologią nazistowską A. H - oni dwaj bowiem zamordowali bezdomnego, pocięli jednego z członków ich tajemnego zgrupowania, który się im rzekomo przewinił. Uczestnicząc w tajnych zgromadzeniach podjudzali w sobie agresję i nienawiść wobec narodu Żydowskiego. Dopiero ta senna wizja zmusza Heinricha do zastanowienia nad wyznawanymi ideałami - co wybierze, nie wiadomo, autor zawiesza decyzję chłopaka. Jednak zmiana mentalności chłopaka wzrusza relacje pozostałych zrzeszonych i prowadzi do rozłamu w tej swoistej sekcie. Erich policzkuje bowiem przywódcę bandy - A. H. i odchodzi, wraz z nim rozchodzi się reszta zrzeszenia.
Współczesna tematyka powieści Gortata zyskała w moich oczach na aktualności wskutek pewnego zbiegu okoliczności. Gdy odłożyłam książkę po jej skończeniu i włączyłam wiadomości natrafiłam na materiał o zbezczeszczeniu pomnika ofiar holokaustu na dzień przed obchodami ku ich pamięci w Krakowie Płaszowie. Problem jest więc palący, nie ma co zaprzeczać. Nawet bowiem jeśli był to tylko zwyczajny akt wandalizmu, jakiś idiota dopisze sobie doń chorą ideologię i znajdzie grupkę równych mu idiotów, którzy z nudów i braku rozrywki postanowią nienawidzić. Wszak historia lubi się powtarzać. A wtedy nieszczęście gotowe.
* - s. 98-99, fragment "Pamiętników Malte-Laudrisa Brigge'a" Rilke'go przytoczony obozowemu strażnikowi przez Eger'a, kiedy zrozumiał, iż prowadzą ich transport na śmierć, jako nagrobek dla niego i jego narodu.
Wydawnictwo i rok wydania: Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2009
Ilość stron: 266
Moja ocena: 5/ 6
Miała być to bowiem rzecz o współczesnym problemie wciąż niestety żywej w zwyrodniałych kręgach polskiej młodzieży plagi ideologii nazistowskiej i hołdowania chorym mrzonkom Hitlera. W rzeczywistości jednak historia Heinricha i jego zdegenerowanych koleżków, tworząca swoistą kompozycję klamrową utworu, jest tylko pretekstem do przypomnienia czytelnikowi apokalipsy XX wieku - II wojny światowej i masowej zagłady ludności niearyjskiej. Akcja historycznej wstawki rozgrywa się w Auschwitz. Gortat pozwala swojemu czytelnikowi oglądać obozową odyseję więźniów z rozlicznych punktów widzenia - raz widzimy ją oczyma Unterscharfurera Grohmanna - bezwzględnego dla "nieniemców", spragnionego zadawania bólu i wyładowywania swych frustracji na więźniach kanalii, który rozrywkę czerpie z katowania podwładnych. Innym razem czytamy o rzeczywistości oświęcimskiej w dzienniku również niemieckiego żołnierza - Stoopa - ta postać jednak nosi już ślady człowieczeństwa - w obozie jest, by uniknąć oddelegowania na front, pragnie również załatwić tę ciepłą posadkę bratu Frazowi. Gdy otrzymuje telegram o śmierci żony przy porodzie oraz o uduszenia syna pępowiną, a także gdy jego brat, nie mogąc znieść oświęcimskiej rzeczywistości popełnia samobójstwo, do Stoopa dociera, że nie walka o przestrzeń życiową dla fuhrera jest jego życiowym powołaniem - ratuje on wspólnie z psem Mensch'em Żydowską sierotę od pewnej zagłady. Kiedy indziej podróżujemy bydlęcym wagonem wraz z Lajosem Egerem (zamiłowanym w Niemieckiej literaturze i kulturze Żydem narodowości węgierskiej) oraz jego uczniem Danielem - widzimy ludzi umierających z pragnienia, trupki niemowląt trzymane przez upierające się przy życiu ich pociech, zrozpaczone matki. Razem z nimi po dotarciu na miejsce udajemy się na rzekomą kąpiel - tyle, że my już wiemy iż to kłamstwo; oni nie i to ich jedyne błogosławieństwo. Autor nie szczędzi czytelnikowi szczegółów też jeśli idzie o obozowe pojmowanie medycyny - wszelkie choroby były jak najbardziej mile widziane, więźniarki poddawano zabiegom wszczepienia w macicę komórek rakotwórczych, z transportów wyszukiwano bliźniąt, by poprzez badania genetyczne podnieść płodność Niemek i rozlać dwa razy szybciej rasę aryjską po kuli ziemskiej; szukano również liliputów w celu skarlenia narodów niearyjskich w razie by krematoria obozowe nie były dość wydajne, by całkowicie je wyeksterminować. Wstrząsają opisy gabinetu doktora Megelego - w słojach na półkach trzymał on osobliwy materiał badawczy - wydłubane oczy, szkielety liliputów, głowy bliźniąt zatopione w formalinie. Oczywiście są też przykłady bohaterstwa i zachowania człowieczeństwa - bohaterami, którym się to udało są między innymi Lucyna Steiner i Mensch (owczarek niemiecki - tak właśnie). Lucyna to spolszczona Niemka, odmawia ona jednak, śladami męża Bruna, podpisania sojuszu z Rzeszą; w obozie funkcjonuje jako lekarka w bloku kobiet. Zostaje oskarżona za rzekome zabicie Niemca Grohmanna oraz pomoc w ukrywaniu żydowskich niemowląt, które po porodzie należało natychmiast spalić, spotyka ją kara śmierci. Jej misję kontynuuje pies Mensch, pobity niemal na śmierć przez swego pana Grohmanna za zagryzienie innego owczarka, znęcającego się nad więźniarką. Menschowi cudem udaje się uniknąć losu potrawki z psiny, którą miał się stać, jednak miłosierni więźniowie nie pozwalają zwierzęciu zdechnąć; leczą psa i ofiarowują Rapportfuhrerin Drechsler. Ta szkoli owczarka na tropiciela Żydowskich niemowląt, pies jednak, w niewytłumaczalny sposób, kierując się zdumiewającą, nadprzyrodzoną rzec można moralnością i poczuciem etyki, swoistym człowieczeństwem, oszukuje właścicielkę konspirując z Lucyną - nie przynosi pani ukrytego dziecka, a jedynie zawiniątko z suchym chlebem. W pamięć zapada ostatnia scena, gdy wywieziony za bramy obozu przez Stoopa, który dostrzegł dziwne człowieczeństwo i ludzkie miłosierdzie w psie, Mensch niesie zawiniątko z dzieckiem w stronę domostw.
Opowieść o fabryce śmierci jest wkomponowana w całość na prawach sennej wizji Heinricha, który po ulicznej bójce zapadł w śpiączkę. Znaczącym rekwizytem i łącznikiem chłopaka z przeszłością jest też posiadany przez niego pasek Grohmanna. Pasek, który omal nie przyczynił się do zabicia Menscha; pasek, który stał się zgubą dla Lucyny, która ukrywała go wraz z pozostałymi częściami munduru zabitego wskutek fortelu więźniów Grohmanna. Piętnastoletni Henryk nie miał łatwego dzieciństwa - ojciec alkoholik znęcał się nad matką, którą chłopak bardzo kochał, a która zaharowuje się by utrzymać rodzinę. Nie usprawiedliwia to jednak zbrodni jakie dokonał pod natchnieniem opętanego ideologią nazistowską A. H - oni dwaj bowiem zamordowali bezdomnego, pocięli jednego z członków ich tajemnego zgrupowania, który się im rzekomo przewinił. Uczestnicząc w tajnych zgromadzeniach podjudzali w sobie agresję i nienawiść wobec narodu Żydowskiego. Dopiero ta senna wizja zmusza Heinricha do zastanowienia nad wyznawanymi ideałami - co wybierze, nie wiadomo, autor zawiesza decyzję chłopaka. Jednak zmiana mentalności chłopaka wzrusza relacje pozostałych zrzeszonych i prowadzi do rozłamu w tej swoistej sekcie. Erich policzkuje bowiem przywódcę bandy - A. H. i odchodzi, wraz z nim rozchodzi się reszta zrzeszenia.
Współczesna tematyka powieści Gortata zyskała w moich oczach na aktualności wskutek pewnego zbiegu okoliczności. Gdy odłożyłam książkę po jej skończeniu i włączyłam wiadomości natrafiłam na materiał o zbezczeszczeniu pomnika ofiar holokaustu na dzień przed obchodami ku ich pamięci w Krakowie Płaszowie. Problem jest więc palący, nie ma co zaprzeczać. Nawet bowiem jeśli był to tylko zwyczajny akt wandalizmu, jakiś idiota dopisze sobie doń chorą ideologię i znajdzie grupkę równych mu idiotów, którzy z nudów i braku rozrywki postanowią nienawidzić. Wszak historia lubi się powtarzać. A wtedy nieszczęście gotowe.
* - s. 98-99, fragment "Pamiętników Malte-Laudrisa Brigge'a" Rilke'go przytoczony obozowemu strażnikowi przez Eger'a, kiedy zrozumiał, iż prowadzą ich transport na śmierć, jako nagrobek dla niego i jego narodu.
Wydawnictwo i rok wydania: Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2009
Ilość stron: 266
Moja ocena: 5/ 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz