Po co kurze umywalka? - spytacie. Normalnej kurze pewnie po nic, jednak Kura Adela jest kurą niezwykłą i dla niej zrobienie umywalki było doskonałym pretekstem do zapoznania dzieci z literkami. Bo powiem Wam szczerze, Adela, jak każda szanująca się kura sztukę czytania i pisania ma w małym... piórku i gorąco pragnie obalić mit, jaki na drób nałożyło wielce krzywdzące i niemające żadnych podstaw przysłowie o "bazgraniu, jak kura pazurem".
Opowieści o kurze Adeli tworzą cykl swoistych elementarzy, z których każdy obsługuje trzy literki alfabetu. I tak pierwsza część owej serii, "Jak kura zgubiła pióra" przybliża małym czytelnikom literki B, P i D; natomiast część trzecia, "Jak kura nie chciała być kurą" obsługuje litery Y, K oraz T. My natomiast mieliśmy przyjemność zapoznać się z książeczką, w której wspólnie z nieco ekscentryczną, ale zabawną i sympatyczną kwoką moje dziecko poznało litery W, U i M. Z pewnością wkrótce ukażą się kolejne tomy przygód kury Adeli, w których bohaterkami będą również kolejne znaki alfabetu - ja i Natan czekamy na nie niecierpliwie, bo taka forma zdobywania wiedzy jest tym, co nam zdecydowanie bardzo odpowiada.
Nauka przez zabawę, taka niewymuszona, mimochodem odnosi często lepsze efekty, niż nakazanie "pójdź dziecię, ja cię uczyć każę". Kolejne wiadomości wpadają do głowy zupełnie przy okazji i wiją tam sobie gniazdka, by obudzić się ze snu, gdy w przyszłości okażą się potrzebne. A nawet jeśli nie, nawet jeśli żadna wiedza nie zostanie w ten sposób przyswojona... Trudno. Wszak sam fakt obcowania z literaturą jest już wystarczającym powodem by po tę czy inną pozycję sięgnąć. A po kurę Adelę sięgnąć warto przede wszystkim dlatego, że jest to pozycja przezabawna, napisana prostym językiem, łatwo przyswajalnym już dla małych dzieci (mój trzylatek słuchał bardzo uważnie). Percepcji treści przez maluchy sprzyjają tez liczne powtórzenia fraz, które dorosłym mogą wydać się nieco nużące (jak tak czytałam drugi raz te same niemal zdania, przyznaję, myślałam, że zwątpię, jednak w końcu uświadomiłam sobie: "Kurcze, przecież to nie jest książka dla mnie, to nie jest żadne "zapychanie" tekstu. To jest dzieciom potrzebne, by mogły przyswoić opowieść, "przetrawić" ją i poczuć się w niej jak w swojej bajce. Coś jak refreny w piosenkach." I odtąd czytałam już bez słowa sprzeciwu).
Duet Krzyżanek i Wiewiurka znamy z Natanem już choćby ze "Smacznego elementarza" i innych książek z cyklu przygód Cecylki Knedelek, jednak nieodmiennie bawi nas żartobliwe podejście do świata w opowieściach autorki i nieco groteskowe i karykaturalne, acz niesamowicie sympatyczne postaci stworzone przez ilustratora. Uwielbiamy te żywe, energetyczne kolory; tą skłonność do przesady w kresce, co daje prześmieszny efekt. W ogóle cała publikacja została przygotowana z największą starannością i wypełniona treścią po brzegi. Bardzo duża czcionka i przejrzysty układ książki (tekst po lewej stronie, ilustracje po prawej; podsumowanie każdej literki po historyjce, której była bohaterką poprzez mniej lub bardziej absurdalne, ale oczywiste dla dzieci, porównania - jak choćby M zrobione z ogonka małpki Meli, a także ich wizualizacje) dopełnione zostały poprzez liczne szczególiki. Szczególiki, jak na przykład wiersz rozpoczęty na samym początku, wręcz na wewnętrznej stronie okładki, a dokończony na okładce książkę zamykającej; czy niezwykłe autoprezentacje autorki - Joanny Krzyżanek, która lubi być mokra jak kura i ilustratora - Zenona Wiewiurki, który woli rosołek z kury - i ich zabawnymi karykaturami. Aż miło się robi i cieplej na serduchu, że to tacy swojscy i pełni dystansu do siebie ludzie przygotowali książkę, którą oddajemy w dziecięce łapki naszych maluchów. My polecamy.
Tekst stanowi oficjalną recenzję napisaną dla serwisu LubimyCzytać.pl
Wydawnictwo, miejsce i data wydania: Debit, Bielsko-Biała 2013.Ilustracje: Zenon Wiewiurka.
Wydanie: I.
Ilość stron: 90.
Moja ocena: 5/6